W dniu wczorajszym odbyło się zebranie w Przedszkolu Samorządowym. Na zebraniu pojawiła się wierchuszka Stowarzyszenia jedynie słusznego, rodzice, dyrektorka, nauczycielki i jaśnie panisko burmistrz.
Spotkanie dotyczyło tego co dzieci w Przedszkolu jedzą. Ponieważ części dzieciaków, jak i rodziców obiadki "smaczne i tanie"( jak je kiedyś reklamował Naczyński) przejadły się, po sławetnych łazankach z kapustą, gdzie w roli łazanek wystąpiły świderki. Całość optycznie i smakowo, była mało rewelacyjna.
Z wypowiedzi rodziców, których wiedza wypływa z ust ich dzieci, które korzystają z wyżywienia dostarczanego do placówki przez Stowarzyszenie Przyjaciół Ziemi Przedborskiej, wynika, że w ostatnim czasie jakość posiłków znacznie się pogorszyła. Nie ma się zresztą co dziwić. Trudno wyrobić za 2,80 zł za śniadanie i 4 zł za obiad. To cena nie tylko za "wsad do kotła" , ale koszty pracownicze ( warunki płacy i pracy znacznie się pogorszyły w porównaniu do czasów kiedy istniały kuchnie przy placówkach), rachunki, za prąd, wodę, kanalizację, czy wynajem kuchni w Bursie.
To być może oszczędza się na czym się da. A da się na jakości potraw.
Spotkanie sprowokowane zostało pismem podpisanym przez część rodziców do Bożeny Wodzickiej, w którym skarżą się oni na jakość posiłków. Rodzicie ci wnieśli też o podjęcie przez dyrekcję działań wyjaśniających i naprawczych, z żądaniem poinformowania ich o podjętych krokach.
Pismo trafiło ( chyba przez ręce dyrektorki ) do burmistrza. No i się zaczęło. Zgromadzeni na zebraniu rodzice doświadczyli, uprzejmości, zainteresowania ich problemem, oraz prawdziwej twarzy przedborskiej władzy, która rodziców potraktowała właściwie jak gówniarzy.
Nie było tam - "proszę, spotkaliśmy się w celu wyjaśnienia problemu, proszę Państwa o uwagi, może razem to wyjaśnimy".
Z miejsca był atak. Prospołeczne zachowanie rodziców, ich obywatelska postawa, została zbesztana przez wodza. Nie podobało się, że zarzuty pojawiły się na piśmie. I w ogóle, po co się w to angażuje burmistrza, chociaż o to powinien mieć Naczyński pretensje do tej, która widocznie nie radząc sobie z rolą, pobiegła do niego, jak to ma w zwyczaju do burmistrza, z pisemną skargą rodziców.
Rodziców zatkało. Animuszu, a może odwagi nie straciły dwie Panie
nauczycielki, które powiedziały prawdę na temat posiłków, ich jakości,
oraz sposobu podawania.SPZP do powiedzenia miało niewiele. Po co, skoro miało adwokata w osobie burmistrza. Który najwyraźniej znalazł się tam gdzie nie powinien, bo rzeczywiście, sprawa ta dotyczyć go nie powinna.
Prawda o Stowarzyszeniu jest taka, że gdyby nie gminny majątek i gminne środki finansowe - zdechłoby ono i nawet pies z kulawą nogą nie zapłakał by po nim ani po Karbowniku w roli prezia.
Naczyński bowiem w dniu wczorajszym, zamiast pilnować interesów Stowarzyszenia, powinien był się znaleźć w zupełnie innym miejscu, czyli budynku LO, gdzie odbywało się spotkanie zorganizowane przez tamtejszą Panią dyrektor, a które tyczyło się przyszłości tej placówki.
Najwyraźniej problem ten budzi małe zainteresowanie włodarza. To żeby SPZP mogło wcisnąć kilka mich zupy więcej, jest problemem o wiele większej wagi, niż bardzo realna groźba zamknięcia LO w Przedborzu.
Ale jak to się mówi... koszula bliższa ciału....
PS.
Poprawa posiłków, nastąpiła po publikacji na JP zdjęcia "łazanek" z kapustą przyrządzonych przez kuchnię SPZP, oraz interwencji rodziców u dyrektorki przedszkola.
Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuńKomentarz usunięty ze względu na obraźliwe treści.
UsuńTen komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuńKomentarz usunięty ze względu na wulgaryzmy. Nie mam zamiaru odpowiadać, za czyjeś idiotyzmy.
Usuńnajlepiej jest krytykować i oceniać nie jedząc posiłków. dzieci jak to dzieci, części smakuje to, a części tamto. wina w podawanych posiłkach nie powinna być zrzucana przede wszystkim na osoby je przygotowujące, czy też władze. posiłki MUSZĄ BYĆ przygotowywane zgodnie z wymaganiami sanepidu, dlatego też np często jest groszek, za którym większośc dzieci nie rpzepada. ludzie, nie krytykujmy tak i nie róbmy wojny. lepiej, żeby dzieci nic nie jadły przez cały dzień w przedszkolu? zastanówmy się
OdpowiedzUsuńJakość posiłków oceniają same dzieci. To od dzieci rodzice dowiedzieli się o tym, że jakość posiłków się zepsuła. Sanepid nie narzuca tego ile razy ma być groszek podawany w posiłku. To co i ile razy ma być podane, powinno być określone w zamówieniu skierowanym do wykonawcy posiłku. Uważałbym też na słowa, ponieważ, to nie jest żadna wojna, tylko rodzice upomnieli się o należytą jakość posiłków, za które płacą. A kto płaci ten wymaga. To nie rodzicie zrobili "wojnę" na zebraniu. Ponieważ zebranie zwołane było chyba w innym celu. Prawda? To kto tu robi wojnę , przychodząc i ustawiając ludzi po kątach ? A kto jest odpowiedzialny za jakość posiłków? Jeśli nie osoby je gotujące?
OdpowiedzUsuń