środa, 16 listopada 2016

O wyżywieniu - spotkanie w Przedszkolu

W dniu wczorajszym odbyło się zebranie w Przedszkolu Samorządowym. Na zebraniu pojawiła się wierchuszka Stowarzyszenia jedynie słusznego, rodzice, dyrektorka, nauczycielki i jaśnie panisko burmistrz. 


Spotkanie dotyczyło tego co dzieci w Przedszkolu jedzą. Ponieważ części dzieciaków, jak i rodziców obiadki "smaczne i tanie"( jak je kiedyś reklamował Naczyński)  przejadły się, po sławetnych łazankach z kapustą, gdzie w roli łazanek wystąpiły świderki. Całość optycznie i smakowo, była mało rewelacyjna. 

Z wypowiedzi rodziców, których wiedza wypływa z ust ich dzieci, które korzystają z wyżywienia dostarczanego do placówki przez Stowarzyszenie Przyjaciół Ziemi Przedborskiej, wynika, że w ostatnim czasie jakość posiłków znacznie się pogorszyła. Nie ma się zresztą co dziwić. Trudno wyrobić za 2,80 zł za śniadanie i 4 zł za obiad. To cena nie tylko za "wsad do kotła" , ale koszty pracownicze ( warunki płacy i pracy znacznie się pogorszyły w porównaniu do czasów kiedy istniały kuchnie przy placówkach), rachunki, za prąd, wodę, kanalizację, czy wynajem kuchni w Bursie. 

To być może oszczędza się na czym się da. A da się na jakości potraw. 

Spotkanie sprowokowane zostało pismem podpisanym przez część rodziców do Bożeny Wodzickiej, w którym skarżą się oni na jakość posiłków. Rodzicie ci wnieśli też o podjęcie przez dyrekcję działań wyjaśniających i naprawczych, z żądaniem poinformowania ich o podjętych krokach. 

Pismo trafiło ( chyba przez ręce dyrektorki ) do burmistrza. No i się zaczęło. Zgromadzeni na zebraniu rodzice doświadczyli, uprzejmości, zainteresowania ich problemem, oraz prawdziwej twarzy przedborskiej władzy, która rodziców potraktowała  właściwie jak gówniarzy. 

Nie było tam - "proszę, spotkaliśmy się w celu wyjaśnienia problemu, proszę Państwa o uwagi, może razem to wyjaśnimy". 

 Z miejsca był atak. Prospołeczne zachowanie rodziców, ich obywatelska postawa, została zbesztana przez wodza. Nie podobało się, że zarzuty pojawiły się na piśmie. I w ogóle, po co się w to angażuje burmistrza, chociaż o to powinien mieć Naczyński pretensje do tej, która widocznie nie radząc sobie z rolą, pobiegła do niego, jak to ma w zwyczaju do burmistrza, z pisemną skargą rodziców.


Rodziców zatkało. Animuszu, a może odwagi nie straciły dwie Panie nauczycielki, które powiedziały prawdę na temat posiłków, ich jakości, oraz sposobu podawania.SPZP do powiedzenia miało niewiele. Po co, skoro miało adwokata w osobie burmistrza. Który najwyraźniej znalazł się tam gdzie nie powinien, bo rzeczywiście, sprawa ta dotyczyć go nie powinna. 

Prawda o Stowarzyszeniu jest taka, że gdyby nie gminny majątek i gminne środki finansowe - zdechłoby ono i nawet pies z kulawą nogą nie zapłakał by po nim ani po Karbowniku w roli prezia.

 Naczyński bowiem w dniu wczorajszym, zamiast pilnować interesów Stowarzyszenia, powinien był się znaleźć w zupełnie innym miejscu, czyli budynku LO, gdzie odbywało się spotkanie zorganizowane przez tamtejszą Panią dyrektor, a które tyczyło się przyszłości tej placówki. 

Najwyraźniej problem ten budzi małe zainteresowanie włodarza. To żeby SPZP mogło wcisnąć kilka mich zupy więcej, jest problemem o wiele większej wagi, niż bardzo realna groźba zamknięcia LO w Przedborzu. 

Ale jak to się mówi... koszula bliższa ciału....

PS.

Poprawa posiłków, nastąpiła po publikacji na JP zdjęcia "łazanek"  z kapustą przyrządzonych przez kuchnię SPZP, oraz interwencji rodziców u dyrektorki przedszkola. 



6 komentarzy:

  1. Anonimowy11/16/2016

    Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Komentarz usunięty ze względu na obraźliwe treści.

      Usuń
  2. Anonimowy11/16/2016

    Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Komentarz usunięty ze względu na wulgaryzmy. Nie mam zamiaru odpowiadać, za czyjeś idiotyzmy.

      Usuń
  3. Anonimowy11/18/2016

    najlepiej jest krytykować i oceniać nie jedząc posiłków. dzieci jak to dzieci, części smakuje to, a części tamto. wina w podawanych posiłkach nie powinna być zrzucana przede wszystkim na osoby je przygotowujące, czy też władze. posiłki MUSZĄ BYĆ przygotowywane zgodnie z wymaganiami sanepidu, dlatego też np często jest groszek, za którym większośc dzieci nie rpzepada. ludzie, nie krytykujmy tak i nie róbmy wojny. lepiej, żeby dzieci nic nie jadły przez cały dzień w przedszkolu? zastanówmy się

    OdpowiedzUsuń
  4. Jakość posiłków oceniają same dzieci. To od dzieci rodzice dowiedzieli się o tym, że jakość posiłków się zepsuła. Sanepid nie narzuca tego ile razy ma być groszek podawany w posiłku. To co i ile razy ma być podane, powinno być określone w zamówieniu skierowanym do wykonawcy posiłku. Uważałbym też na słowa, ponieważ, to nie jest żadna wojna, tylko rodzice upomnieli się o należytą jakość posiłków, za które płacą. A kto płaci ten wymaga. To nie rodzicie zrobili "wojnę" na zebraniu. Ponieważ zebranie zwołane było chyba w innym celu. Prawda? To kto tu robi wojnę , przychodząc i ustawiając ludzi po kątach ? A kto jest odpowiedzialny za jakość posiłków? Jeśli nie osoby je gotujące?

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.