piątek, 24 maja 2019

Szaleństwo

Za Gazetą Radomszczańską z dnia 23 maja 2019. 
Wyrokiem z 3 kwietnia 2019 roku burmistrz Miłosz Naczyński stał się ex-burmistrzem. Nikt jednak nie wiedział, że od tej daty skazany Naczyński zaczął się leczyć psychiatrycznie. 

Informacji w tym zakresie udzielił sam zainteresowany sędziemu Sądu Rejonowego w Radomsku, gdzie ruszył właśnie proces, dotyczący blisko 1000 ton ziemi, która miała trafić do przedborskiego parku, przy ulicy Trytwa. Prokurator twierdzi, że nie trafiła, wykonawca wystawił jednak faktury, za które gmina zapłaciła. Na ławie oskarżonych, oprócz Naczyńskiego zasiedli m.in. pracownicy magistratu ze skarbnikiem na czele oraz pracownicy Zakładu Komunalnego, z prezesem Stanisławem C. Co ciekawe, również ten ostatni stwierdził, że ostatnio codziennie zażywa środki antydepresyjne. 

Jakie mogą być przyczyny tej swoistej epidemii? Pierwsze co się nasuwa, to chęć uniknięcia odpowiedzialności w opisywanej na wstępie sprawie. Możliwa jest również chęć maksymalnego przedłużania sprawy przez oskarżonych (już zyskali 3 miesiące !). Obawa przed wyrokiem musi być ogromna, skoro oskarżeni decydują się na tak desperackie kroki. Dlaczego desperackie? Bo przynoszące nieodwracalne straty wizerunkowe. Łatka zostanie na zawsze. 

Czy tego rodzaju działanie może uchronić oskarżonych N. i C. od odpowiedzialności. Nie sądzę ! Po pierwsze – biegły psychiatra musiałby wydać opinię korzystną dla oskarżonych. A zapewne będzie miał świadomość, że jego orzeczenie może zostać zweryfikowane. Po drugie – oskarżony M.N. sam stwierdził, że leczy się od 3 kwietnia br. Co jednak, gdy biegły stwierdzi, że wcześniej był zdrowy? Wcześniej, to znaczy w momencie trwania działań i prac w parku, zakwestionowanych przez prokuraturę (2016 rok). Skutki kwietniowej choroby nie mogą przecież działać wstecz. To samo dotyczy oskarżonego S. C. 

Ciekawie będzie również, gdy biegły stwierdzi, że oskarżeni w momencie dokonywania czynów zabronionych, według prokuratury, mieli już objawy chorobowe. Bo co by to oznaczało? Ano nic innego, jak to, że przynajmniej w części minionej kadencji gminą zarządzała osoba z określonymi problemami zdrowotnymi. Ta sama osoba, już jako kandydat, brała udział w kampanii wyborczej, zwyciężając wszystkich rywali. Na kogo więc głosowali zwolennicy pana M.N. ? Kogo aktualnie wspierają? Przecież to ich duchowy guru sam przyznaje się do choroby. Bo skoro się leczy, to chyba jest chory. 

Teraz wspomniany pan uczestniczy aktywnie w kampanii wyborczej jednego z kandydatów na burmistrza. Rozumiem, że uczestniczy, nadal się lecząc. Na ile jednak wiarygodne jest to co mówi, biorąc pod uwagę całokształt sytuacji? 

I na koniec trochę wspomnień. Jest rok 2002, samorządowa kampania wyborcza. W Przedborzu odbywa się mój miting wyborczy. Kandyduję na burmistrza. W pewnym momencie impreza zostaje zakłócona przez nieproszonych gości. Wparowuje konkurencja, a na jej czele ówczesny radny, ale i kandydat na radnego, niejaki pan N. Dorywa się on do głosu. Treści, które głosi wywołują moją reakcję. Przez mikrofon mówię do zebranych, że osoba, która opowiada takie bzdury zapewne jest chora psychicznie. Kandydat N. się obraża. Zgłasza sprawę do sądu w trybie wyborczym. Sędzia w trakcie rozprawy pyta, czy mam kwalifikacje pozwalające stwierdzić chorobę psychiczną u powoda. Zgodnie z prawdą stwierdzam, że nie mam takowych. Sprawę przegrywam, ale… Tuż po wyjściu z sali przychodzi mi do głowy, że również Wysoki Sąd fachowej wiedzy i kwalifikacji nie posiadał. Sensownym było powołanie biegłego, celem oceny ówczesnego stanu psyche powoda. 

Cholera, czasem dobre pomysły przychodzą mi do głowy z opóźnieniem. Pomyślcie, już 17 lat temu sytuacja byłaby jasna. Z pożytkiem tak dla gminy, jak i zainteresowanej osoby. Szkoda…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.