niedziela, 29 października 2017

Wrzaski i krzyki niekontrolowane

Od razu wyjaśniam: podczas "obrad" komisji przedborskiej RM. Kilku osobom nerwiątka puściły i jazgot był totalny. Ale najgłośniej i najdłużej krzyczał w piątek burmistrz.


Posiedzenie miało miejsce w sali konferencyjnej ( mniejszej) w budynku wybudowanym na gimnazjum.  Część budynku oddano w użytkowanie stowarzyszeniu. Chyba nie trzeba wyjaśniać któremu, bo jedno jest słuszne w tej gminie (które skończyło na minusie w kwocie pond 50 tyś zł ubiegły rok). Byłam tam po raz pierwszy, więc obejrzałam salę i stwierdzam: szału ni ma. Stoliki, krzesełka, kilka szafek, kable na ścianie ( fragment dynda), niegustowne rolety w oknach i projektor między sufitem a podłogą, bliżej tego pierwszego. Jakie konferencje, taka sala. 

Radni Ocimek, Koski i Olejnik




Obecnych było 14 radnych (brak radnego Mrozińskiego), ale w miejsce nieobecnego usiadł mieszkaniec miasta / przedstawiciel wojewody w RS SP ZOZ/ członek stowarzyszenia, ect, ect, ect. Po co i dlaczego - nie wiem. Jako że z porządku obrad wycofany został (przez wnioskodawcę) wniosek dotyczący uczczenia ofiar holokaustu, w jego miejsce wprowadzono projekt  zmian w Uchwale dotyczącej zasad używania placów zabaw i terenów rekreacyjnych. Czyli jest tak jak w czwartek napisano na JP – rada będzie sankcjonować regulamin, który już w parku jest. Czyli wszystko zostaje po staremu. Najpierw się regulamin ustawiło, a później, po pytaniu złożonym przez Pawła, rada go przyjmuje.



Nikt tym razem nie zarządził przegłosowania kworum, więc przystąpiono do opiniowania projektów uchwał. "Obradom" przewodniczył radny Mąkosa.



Informuję, że obecni na sali usadowili się nieco inaczej niż zazwyczaj, a to z powodu innych warunków "że tak powiem" w skrócie. Tak więc "nasi" ( czyt. z obozu wspierającego burmistrza) siedzieli przy jednym stole, niewygodni ( czyt. opozycja) przy drugim, a pracownicy merytoryczni ( tak nazywa ich burmistrz, ale nie zawsze moim zdaniem jest to zasadne) - przy trzecim. Po jakimś czasie dołączyli małżonkowie z Piskorzyńca ( mieszkańcy) i zajęli przy stole takie miejsca, aby mieć na oku burmistrza. Burmistrz z kolei usadowił się tak, aby kontrolować wzrokiem opozycję, czyli radnych niezależnych + dwoje mieszkańców. Piszę o tym, bo miało to swoje konsekwencje związane z przebiegiem "obrad".

Miłosz Naczyński - Aktualny Burmistrz Przedborza


 Najpierw omawiano projekty uchwał związane z budżetem gminy. Pani skarbnik referowała, burmistrz "wyjaśniał", padały też zapytania ze strony radnych. Nie będę się na ten temat rozpisywać, bo odbywa się to zawsze w identyczny sposób. Wspomnę tylko, że realizacja wielu zadań została przesunięta na rok przyszły, co M. Naczyński tradycyjnie tłumaczył. Czyli, jak już się domyślacie, prawił o donosicielach i donosach. Gdy radny M. Koski usiłował wytknąć mu niekonsekwencję w tym co mówił na temat budowy pomostu do wodowania kajaków, a na dowód podał fakt, że są nagrania i można sprawdzić, burmistrz odpalił ni z gruchy ni z pietruchy: "niektórzy lubią nagrywać, to niech sobie odtwarzają". Na słuszną uwagę, że przecież są nagrania urzędowe, odpowiedzi już nie było. Przy okazji wyjaśniam, bo ta uwaga dotyczyła nas: niektórzy nie tyle lubią, co muszą nagrywać, panie burmistrzu. Z wiadomych względów i dla własnego komfortu, żeby nie powiedzieć wprost: bezpieczeństwa. Ale to pryszcz, bo jeśli wolno, to co komu do tego? czyż nie?  Było też o nadziejach związanych z wnioskami gminy o dofinansowanie inwestycji. Taaa ... nadzieja w tej gminie to stały element, gorzej z konkretami. Ale zostawmy to.

Radni Chudy, Modak i Świerczyńska
 
 Przy omawianiu kolejnych projektów uchwał padały ze strony radnych niezależnych liczne pytania. Kierowane w przeważającej części do przewodniczącego obradom. Niestety jeszcze nigdy, odkąd burmistrzem jest M. Naczyński, nie zdarzyło się, aby nie przerywał on wypowiedzi radnych i nie pchał się z odpowiedziami przed orkiestrę. To taki skrót myślowy. Chodzi o to, że burmistrz przeszkadza radnym, wszystko wie najlepiej i nie pozwala na normalną dyskusję. A jako że niektóre podejmowane dziś tematy były dość niekomfortowe dla burmistrza, rozkręcał się coraz bardziej i nie dość, że gadał długo, to jeszcze coraz głośniej. Nie potrafił nad tym zapanować radny Mąkosa i też pokrzykiwał. Jak zawsze w takich sytuacjach, dołączył radny Dziuba. I tak sobie pokrzykiwali. W tzw. międzyczasie radny T. Jarosz albo odbierał telefony, albo głośno rozmawiał z radnym Stępniem, tak że trudno było momentami załapać co się dzieje i o czym jest mowa. W tym hałasie padła słuszna uwaga ( od mieszkanki Piskorzyńca) pod adresem burmistrza, że jakby nie było się czego czepiać, to nikt by się nie czepiał. Chodziło oczywiście o "donosicieli", bo tak nieelegancko burmistrz się wyraża o osobach, które pilnują w tej gminie porządku. To kolejny skrót myślowy, ale wiecie o co kaman.


Jednym z takich niewygodnych dla pana Naczyńskiego tematów była sprawa pomników przyrody, a konkretnie zniesienia form ochrony przyrody z drzew uznanych wcześniej za pomniki tejże. Racjonalnych powodów nie podano, zresztą nie podano żadnych, więc radni M. Mordak i M. Koski dopytywali o szczegóły. Rozpętała się pierwsza burza ( to przenośnia). Burmistrz się chyba wkurzył i krzyczał ostro, za to mało konkretnie. Zapytany o protokół NIK, zaplątał się totalnie i w końcu wystrzelił z grubej rury: " niech pan zapyta TEJ co panu podpowiada". Od dziś jestem więc TA. Nie szkodzi, zwisa mi jego opinia na mój temat, a o jego kulturze od dawna mam wyrobione zdanie.

"Prowadzący obrady" radny Mąkosa


 Drugim tematem, który doprowadził burmistrza do ciężkiego zdenerwowania była skarga na rozstrzygnięcie nadzorcze. Chodzi o uchwałę dotyczącą zamiany działek, nie będę powtarzać, bo już o tym było na łamach Jawnego Przedborza. Przypominam, na sali były zainteresowane osoby. Jazda była ostra a ubaw po pachy.


Mili Czytacze, nie będę Wam psuła zabawy, niespodzianki i przyjemności obejrzenia i wysłuchania tego co się działo z nagrania. Wspomnę tylko, że burmistrz miał kilka solidnych niewypałów podczas swojej wypowiedzi pod adresem obecnych małżonków. Wrzeszczał ( nie da się tego inaczej określić) tak: "pan tylko przeszkadza i insynuuje, wojewoda nie może kwestionować prawa własności, pan wprowadza radnych w błąd, idiotów niech pan sobie szuka gdzie indziej, weź sobie pan pokwituj sam" - i inne tego typu kulturalne zwroty.

Gdy burmistrz traci panowanie nad sobą, przewodniczący "obradom" radny Mąkosa usiłuje go wspomagać, ale zadanie nie jest proste, bo z drugiej strony siedzi radny Dziuba, który (zapewne w dobrej wierze) też robi zadymę. A jeszcze małżonkowie z Pikorzeńca usiłowali coś wyjaśnić w temacie, czego w takich warunkach po prostu zrobić się nie da. Więc radny Mąkosa zarządził przerwę. Po której już nie wrócił.




Ja, mili Czytacze, też miałam dwa tematy z "gatunku" społecznych, ale w pierwszej części obrad sprawy różne się nie zmieściły, a drugą część prowadził radny Dziuba, to sobie odpuściłam. Co prawda od pewnego czasu radny Dziuba albo poważnie albo ironicznie usiłuje zachowywać się w stosunku do mnie poprawnie, ale ... za późno, "że tak powiem". A reszta we właściwym czasie. W każdym razie ja tego pana o głos prosić nie będę, podobnie jak radnego Zawiszy. Never! A burmistrzowi, wychodząc na przerwę, pozwoliłam sobie zwrócić uwagę na niestosowność jego zachowania. Na szczęście nic nie odpowiedział.




Po przerwie radnych było już niewielu. Omawiano różne pisma, jakie wpłynęły do UM i RM. Momentami miałam wrażenie, że radny Dziuba nie ogarnia tego o czym czyta, ale nie mój problem. Potem nareszcie pozwolono wypowiedzieć się mieszkańcowi Piskorzeńca i tym razem było spokojniej. 

Radny Piskorz, jak zwykle nadzwyczaj skupiony nad dokumentami.


Było jeszcze o tym, że radny Zawisza nie informuje radnych o korespondencji kierowanej do RM. Ten temat poruszany był jakiś czas temu, pod jego nieobecność. Kojarzę, że najbardziej zaprzeczał wtedy radny Dziuba i wnioskował o wyjaśnienia. Dziś prezentował totalnie inne zdanie w tej kwestii. Rozumiem, pamięć ludzka bywa zawodna. Radny J. Chudy pytał o drogi. Omawiano pismo z ŁUW dotyczące zasiadania burmistrza w Zarządzie klubu MKS Pilica i odczytano "wyjaśnienia". Szczegóły przy innej okazji, bo temat jest ciekawy.



Tyle. Burmistrz miał nerwowy dzień, a wiem, że tu czyta. Mało tego, niedawno zdarzył się cud, bo zalajkował na FB mój wpis - relację z poprzedniej sesji. Więc nie będę przeginać.  Miłego!




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.