czwartek, 26 stycznia 2017

"Orły" i "sokoły" przedborskiej Komisji Rewizyjnej

Istnieją takie różne niepisane zasady, które dobrze jest przestrzegać. Wypada, choć nie ma nakazu. Wtedy wszystko dla wszystkich jest jawne, klarowne i czytelne. Jak jest u nas?


Mowa o różnych sprawach z różnych dziedzin życia. Np. o tym, żeby włodarz gminy sam sobie ( małżeńska wspólnota majątkowa) nie sprzedawał atrakcyjnej działki, po czterokrotnym unieważnieniu przetargu, a więc po znacznym obniżeniu ceny. Albo chodzi o to, żeby nie był organem zwierzchnim w stosunku do placówki opieki zdrowotnej, jeśli ma prywatną placówkę o takim samym profilu i zakresie działania ( małżeńska wspólnota majątkowa). Przykłady można mnożyć, ale dziś skupmy się na jednym.


Dobrze, gdy w Komisji Rewizyjnej większość stanowią przedstawiciele opozycji. W przeciwnym wypadku - żal patrzeć na to co się wyprawia.
 
W Przedborzu od dawna czynione są zabiegi ( w odpowiednim czasie), aby w Komisji Rewizyjnej ( dalej - KR) większość stanowili radni, którzy bezkrytycznie przyklepują wszelkie pomysły burmistrza. Już samo to, rodzi podejrzenia, że KR obiektywnie nie rozpatrzy żadnej sprawy. Większością głosów całej RM ustanawia się skład KR, a w samej KR większością głosów wybiera się Przewodniczącego tejże. W obecnej kadencji funkcję tę powierzono radnemu Tadeuszowi Stępniowi. Pozostali członkowie to radni: Tomasz Jarosz, Wojciech Dziuba, Alicja Ocimek i Jarosław Chudy. Czyli rachunek jest prosty - 3:2 na korzyść wiadomo kogo.


Często odnosi się wrażenie, że trzech (bez)radnych z KR, przed każdym posiedzeniem przechodzi odpowiednie szkolenie. Widać to gdy oczekują na przybycie wiecznie spóźnionego wodza ( który członkiem KR przecież nie jest i do niczego w "obradach" potrzebny też nie jest). Widać to również po gotowcach przynoszonych na salę przez przewodniczącego KR i sposobie prowadzenia przez niego "obrad". Wszystko jest z góry zaplanowane.

Zasadniczo, w normalnie funkcjonujących gminach, KR jest organem kontrolnym. Ale nie było jeszcze przypadku, aby KR przy przedborskiej RM kontrolowała cokolwiek. Zazwyczaj albo opiniuje projekty uchwał zgodnie z wytycznymi, albo rozpatruje skargi - też zgodnie z wytycznymi. Jedyna kontrola ( w sprawie działki 53/1) - nie była kontrolą, tylko fikcją. To wszystko jest tak czytelne, że aż śmieszy.

Przewodniczący Tadeusz Stępień ma na okoliczność rozpatrywania skarg zawsze przygotowane pisemne uzasadnienie, czyli opinię wiadomo kogo. Serwuje się potem zebranym taką opinię jako stanowisko całej KR, choć nigdy jeszcze przy takich okazjach nie wzięto pod uwagę opinii pozostałych członków KR, czyli radnych A. Ocimek i J. Chudego. Po co? - skoro "stanowisko KR" i tak przyklepuje się większością głosów, czyli głosami radnych Stępnia, Jarosza i Dziuby.


Ta trójka nie musi mieć pojęcia na temat tego nad czym debatują i tak jest najczęściej. Jest to bardzo widoczne w sytuacjach, gdy na sali pada jakieś zapytanie, na okoliczność którego przeszkolenia nie było. A tak się zdarza, ponieważ radni A. Ocimek i J. Chudy nie uzgadniają wcześniej z pozostałymi członkami KR o co będą pytać. W takich sytuacjach widać rozpacz w oczach przewodniczącego Stępnia, radny Jarosz najczęściej wychodzi na chwilę z sali, a radny Dziuba zaczyna pyskować. Głośno, albo pod nosem, nie na temat i nie prosząc o udzielenie głosu. Po prostu lubi, więc sobie gada. Nikt z osób odpowiedzialnych za prowadzenie "obrad" nigdy mu w tym nie przeszkadza.
Dzisiejsze posiedzenie członków KR miało podobny, jakże typowy przebieg. W porządku "obrad" przewidziane było rozpatrywanie dwóch skarg na burmistrza. Jednej wniesionej przez mieszkańca Przedborza i drugiej wniesionej przez radną A. Ocimek. Pierwsza skarga dotyczyła niegospodarności burmistrza i termin jej rozpatrzenia minął już jakiś czas temu. Druga dotyczyła sposobu rozpatrywania skarg w naszej gminie. Co prawda radna wcześniej pisemnie o to pytała, ale otrzymała "odpowiedź" bez odpowiedzi. Jak to zwykle w przedborskim urzędzie się praktykuje.
Od początku było jasne, że przewodniczący KR, radny Tadeusz Stępień, miał na dzisiaj plan działania uzgodniony z kim trzeba. Na wstępie zawnioskował aby rozpatrywanie skargi mieszkańca odłożyć, ponieważ jak się wyraził " nie mamy wszystkich dokumentów". Radny Chudy przytomnie zwrócił mu uwagę, że dziś otrzymał dokumenty w sprawie i można skargę omówić. Wywołało to taką konsternację u radnego Stępnia, że żal było patrzeć na jego oblicze. A patrzeć tym razem było komu, bo na sali prócz wszystkich członków KR, obecni byli mieszkańcy Przedborza w liczbie 4, tj. zainteresowany skarżący, były pracownik UM, dwie stałe bywalczynie widowisk kabaretowych, oraz radny RM spoza KR, Michał Koski.
- A co my tu właściwie mamy- zapytał tragicznym głosem radny Stępień.
- Mamy jakieś uzasadnienie - odpaliła radna Ocimek.
- Ale to jest uzasadnienie na tą chwilę - bronił się Tadeusz Stępień.
Ostatecznie sprawę załatwiono jak było do przewidzenia. Większością głosów, radnych Stępnia, Jarosza i Dziuby rozpatrywanie skargi odłożono na później. Pozostali radni ( 2) głosowali przeciw. Wodza nadal nie było, ale plan zrealizowano. Co prawda pod jego nieobecność radny Koski wnioskował o przybycie jakiegoś kompetentnego pracownika (np. pani sekretarz) w celu udzielenia informacji i wyjaśnień, ale że tego nie przewidziano wcześniej, spełzło na niczym.

Burmistrz pojawił się w trakcie rozpatrywania drugiej skargi. Wszedł na salę i nie bacząc na to, że przeszkadza w "obradach", witał się z tymi, których uznał godnymi tego zaszczytu. Mówiąc wprost, to jest brak kultury, bo albo rękę podaje się wszystkim, albo ogólne "dzień dobry" i już z nikim osobno. Duże braki ma w tym zakresie włodarz naszej gminy.
W jakiś czas po rozpoczęciu "obrad" doszedł radny Zawisza, nie wiadomo czy z ciekawości czy po to aby w razie potrzeby wesprzeć. Nie mówił nic, dziś "obradami" szeptem sterował radny Dziuba. Gdy przewodniczący Stępień miał chwilowe kłopoty, zjawiskowy radny podpowiadał mu co ma robić. A także komentował to, co mówiła radna Ocimek. Np. puszczając kilka razy w eter: "męczennica". Jak przystało na nauczyciela, magistra i równorzędnego radnego. Kiedyś ten pan, przy innej okazji, żalił się zebranym, że jakiś uczeń powiedział do niego: " pan jest pajacem". Jakże się temu dziwić, widząc i słysząc co radny Dziuba wyprawia na posiedzeniach radnych?
 
Radna Ocimek cierpliwie tłumaczyła członkom KR o co jej chodzi. Mówiła, że tryb rozpatrywania skarg w Przedborzu jest jej zdaniem wadliwy. Pytała, czy skarga ma być rozpatrzona ze stanu na dzień wniesienia, czy ze stanu na dzień rozpatrywania.
W tym momencie radny Stępień zaserwował zebranym bajeczkę o zimnym mieszkaniu, otwartych oknach i ogrzewaniu. Morału z bajeczki nie było. A co to miało do rzeczy - też nie wiadomo.
 
Pani A. Ocimek dalej wyjaśniała, że w momencie składania skargi jest ona zasadna, ale z jej omawianiem celowo zwleka się do momentu aż sprawa jakoś będzie załatwiona. I wtedy, jak mawia burmistrz ( który nie powinien się wcale wypowiadać, gdy jest skarżony): "nie ma już tej sprawy". Zwróciła też uwagę, że większością głosów uwala się wszelkie słuszne skargi, posiłkując się wytycznymi UM. Z czego jasno wynika, że stanowisko KR jest de facto stanowiskiem burmistrza. Zawnioskowała, aby cała KR wystąpiła do służb prawnych UM o opinię w omawianej kwestii. Ten wniosek nie był przez bezradnych przewidziany, więc radni Stępień i Jarosz ( chyba omyłkowo) zagłosowali "za". Wstrzymał się jedynie radny Dziuba, też zaskoczony takim obrotem sprawy. 



Przemówił burmistrz. Zaczął merytorycznie, od tego, że radna Ocimek nie jest Duchem Św, ani Trójcą. Że ona nie wie czy on radnymi steruje. Że członków KR wybrali radni RM, a nie on. Że radna nie ma prawa mówić, że burmistrz coś radnym narzuca. Wypowiedź burmistrza tradycyjnie była przewrotna, ponieważ wiele razy, również dzisiaj, opiniował na temat osób dla siebie niewygodnych: co myślą, co ich boli, a co cieszy. Tego typu wypowiedzi mają za każdym razem tyle wspólnego z realną wiedzą i prawdą, co zachowania Miłosza Naczyńskiego z przestrzeganiem zasad kultury. Również wypowiedzi.


Ponadto, to wszystko są tylko konfabulacje, bo nikt z nim nigdy na takie tematy nie rozmawiał. Widać, że burmistrz jest w słabej kondycji, bo bez względu na to, o czym rozprawia, stosuje te same "argumenty", określenia i opinie. Ale słaba kondycja nie usprawiedliwia tego typu występów artystycznych.

Miłosz Naczyński kilka razy zabierał dziś głos. Podnosił długopis i udzielanie sobie samemu głosu poprzedzał uprzejmym "jeśli można, panie przewodniczący". Nie czekając na aprobatę, opowiadał o kłopotach kadrowych w UM, słabej psychice niektórych pracowników z powodu niedawnych wydarzeń w UM, o tym że nikt nie ma pojęcia ile on i UM ma pracy i o tym, jak ( według niego) niektórych cieszy gdy on ma kłopoty, a martwi to że gmina pięknieje. Pięknieje ... Aby się przekonać, jakie burmistrz ma pojęcie o estetyce, wystarczy spojrzeć na jego spodnie.

Padały też niczym nie uprawnione i nieuzasadnione uwagi pod adresem radnej Ocimek, jak to radna kogoś słucha, wykonując polecenia. To również są konfabulacje, ale pamiętając jak często M. Naczyński stwierdza: "każdy ocenia według siebie", można tym razem przymknąć oko na jego rozumowanie.

Odnosi się wrażenie, że burmistrz nie zawsze pojmuje co mówi. Stąd ( dzisiaj) takie wyrażenia jak "sugestywna ocena" ( o radnej), "pisatieli nie brakuje" ( o zebranych i chyba o sobie, bo też zdarza mu się pisatielować) i łaskawe, nikomu niepotrzebne zezwolenie: "pisać pani może". To ostatnie dotyczyło informacji radnej, że o sposobie rozpatrywania skarg w gminie Przedbórz poinformuje wojewodę.
 
Radny Stępień też zabłysnął. Gdy radna wnioskowała o opinię prawną radcy, "orzeł" przedborskiej polityki stwierdził z rozbrajającą szczerością, że "radca napisze ze trzy strony i nie będzie wiadomo o co chodzi". Panie radny, pora nauczyć się czytać ze zrozumieniem. To zazwyczaj wystarcza.

Na koniec całą tę farsę podsumował radny M. Koski, zwracając się bezpośrednio do pożal się Boże przewodniczącego RM, Krzysztofa Zawiszy. Powiedział: "kolego radny, niech pan się przyjrzy temu co tu się wyprawia i wyciągnie z tego wnioski". Tamten przytaknął skinieniem głowy i "obrady" zamknięto.

Ale ... to jeszcze nie koniec, albowiem radny Dziuba musiał sobie ulżyć i skierował jakieś idiotyczne uwagi do wychodzących z sali mieszkańców Przedborza. O co mu chodziło trudno wyczuć, bo bełkot był totalny. Ale odpowiedź otrzymał właściwą. Radnego Dziubę czeka proces i to chyba nie jeden.

Tym optymistycznym akcentem kończę moją relację.

Przewodniczący Komisji Rewizyjnej opuścił UM godzinę po zakończeniu "obrad".
Jutro, o godzinie 12:00, sesja RM. Zapraszamy.
Jedno z drugim zapewne nie ma nic wspólnego.

1 komentarz:

  1. Anonimowy1/27/2017

    Co tu komentować,należy raczej współczuć tym mieszkańcom Przedborza
    i gminy,którzy wybrali sobie takich radnych.Ja na miejscu członków komisji rewizyjnej raczej nie spałbym spokojnie w związku z sprawą
    działki 53/1.Komisja musi wiedzieć,że wódz nie lubi ponosić odpowiedzialności i będzie szukał tarczy obronnej dla swoich poczynań.
    Pozostaje jeszcze sprawa szeroko pojetej kultury w postępowaniu wodza
    i jego pretorianów,kultury mimo wszystko trzeba się nauczyć,nie da się tej nauki wyssac z mlekiem matki,to matka uczy podstaw kultury,
    póżniej jest szkoła i samokształcenie.Lekceważenie części radnych,
    to lekceważenie społeczeństwa i to najlepiej udaje sie wodzowi i jego
    przybocznym.

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.