czwartek, 13 maja 2021

List otwarty do przewodniczącego Rady Miejskiej

 Przedborskiej RM, pana Krzysztofa Zawiszy. Co wiele tłumaczy( bo to jest Przedbórz, hehe), ale jednak tłumaczy nie wszystko. Panie przewodniczący, między panem a mną "są rachunki krzywd". Pora to jakoś załatwić.

Ja nie znoszę spraw niedokończonych i uważam, że jak się powie "A", to należy być konsekwentnym, aż do "Z". Uważam też, że to pan powinien wykonać pierwszy "ruch na szachownicy". Ale skoro pan nie potrafi, to ja to zrobię za pana.

Nie dlatego, że jak pan mówił w różnych miejscach i różnych okolicznościach, "ta pani żyje w świecie kłamstwa i absurdu" ( to o mnie). Albo że niby "jest to osoba bardzo nieprzychylna mnie, jak i mojej rodzinie". Skąd pan takie pomysły bierzesz? Również nie dlatego, że jak pan twierdzi(ł) wielokrotnie "oni są chorzy z nienawiści" ( to o mnie i o PZ). Pan się myli, albo pan nasiąknął manierami byłego burmistrza i co tam sobie pan ubzdurał ( albo on ), to powtarzał jak mantrę ( jak on). Osobiście obstawiam drugą opcję, bo "usystematyzowane urojenia " i inne tego typu opinie (nie tylko na mój temat), słyszałam przecież wiele razy z ust byłego burmistrza. Więc jeśli słusznie oceniam, że to nie pomyłka, tylko powielanie idiotyzmów, to jest to podwójnie wredne, bo celowe. A cel też jest mi znany, bo wbrew temu, co pierniczył wspomniany pana kolega, bystra jestem niestety.

Ja, panie przewodniczący, dla zasady i dla własnego komfortu - zawsze mówię prawdę. Nie trzeba wtedy pamiętać, co się naściemniało. Polecam wszystkim, bo nigdy człowiek nie zrobi z siebie widowiska. Nie jestem też panu nieprzychylna, bo pan mi jest obojętny jako osoba prywatna. Jak również cała pana rodzina, którą znam tylko z widzenia. Pan mnie interesuje tylko jako element obciachu lokalnego życia społeczno - politycznego. Czyli, panie przewodniczący, prywatnie - zero, publicznie - 100%. Kumamy, yes?

Ad rem. Niestety znowu chodzi o XXXVI sesję RM ( 27.09.2017 r.), którą to sesję prowadził pan w stanie nietrzeźwości. Przypomnę panu: byłam tam i wszystko widziałam na własne ( ładne) oczęta. Od początku do końca żenującego spektaklu. Co się wtedy ( 27.09.2017 r.) działo, nie będę powtarzać, bo wiemy, pamiętamy, a jak kto chce, to może sobie w necie odszukać. Wspomnę tylko, że ja, jak zawsze, byłam wtedy trzeźwa, więc moja wersja wydarzeń też. Jeśli się pan teraz domyślił, że przeczytałam uzasadnienia wyroków sądowych w tej sprawie, to słusznie się pan domyśla. Przeczytałam.

Panie przewodniczący, gdyby pan zachował się po tym wszystkim jak prawdziwy facet ( od razu zastrzegam, że pana męskość w rozumieniu potocznym nie jest przedmiotem mojego zainteresowania - żebyś pan znowu jakichś głupot nie opowiadał), to temat by nie wracał jak bumerang. Ale pan zastosowałeś fortel zwany wyparciem. A to nie jest tak, że jak się o czymś nie mówi, to tego nie ma. Chcę ten temat zamknąć. Bo wisi w powietrzu - przez pana.

Nic nie sugerując, bo nie spotykam się z panem poza sytuacjami oficjalnymi, gdybyś pan się nastukał jak odrzutowiec - prywatnie, to bym słowem nigdzie o tym nie wspomniała. Nawet jakbyś się pan mi zwalił pod nogi na środku ulicy w centrum city. Choć uważam, że funkcja jaką pan piastuje, zobowiązuje pana do prawidłowych zachowań w każdej sytuacji. Ale tu mamy inny przypadek, sytuacja o której mowa, była publiczna. A pan zamiast słowa "przepraszam", zamiast obietnicy, że to się nigdy nie powtórzy, pozwalał sobie "jeździć" po mnie w te i nazad, jakbym to ja zawiniła.



Tak być nie może, panie przewodniczący. Pan mnie oblewać pomyjami nie będzie z powodu własnych win. Ani na sesjach, na których już nie bywam z powodu pana chamskich zachowań ( pozostałych, którzy też sobie w stosunku do mnie pozwalali - już tam nie ma), ani w sądzie, ani w żadnym innym miejscu. Myśleć na mój temat może pan sobie co chce, a mnie to fruwa. Publicznie o mnie kłamać, pomawiać i obrażać - nie wolno! To, że miał pan przyzwolenie na tego typu zachowania ze strony byłego burmistrza, nic w tej kwestii nie zmienia. Mojej zgody nie ma i to jest istotne. Jeszcze raz się zdarzy i spotkamy się tam, gdzie pan bywać nie lubi.

Wracam. Otóż gdyby pan zachował się po tym fatalnym występie na sesji prawidłowo, nie byłoby już gadki. Wszak rozumiem, że każdy orze jak może. Miał pan wiele możliwości wyjścia z honorem, z żadnej pan nie skorzystał. Szkoda, wszak to by "drogim mieszkańcom" ( i mnie) pokazało, że ma pan klasę. A tak ... sam pan rozumie.

Próbowali panu pomóc załatwić rzecz honorowo ówcześni radni opozycyjni. Wkrótce po tym, o czym tu piszę, chyba na początku listopada, miała miejsce sesja nadzwyczajna, której tematem był ich wniosek, o odwołanie pana z funkcji przewodniczącego. To, jak się wtedy zbłaźnili burmistrz oraz radni z nim zakolegowani, panowie: Mąkosa, Jarosz, Dziuba, do dziś jest przedmiotem anegdot. Głosowanie nad wnioskiem oczywiście przebiegło jak wszystkie głosowania w tej Radzie. Tzw. czeski film - nikt nic nie widział i nie słyszał, a większość jest większość. Wobec czego, jakiś czas potem, podczas sesji, zapytałam pana uprzejmie, czy mógłby pan wytłumaczyć swoje zachowanie w dniu 27 września. Bo mi się w głowie nie mieści, jak było można ... Zwłaszcza gdy pan często innych ocenia(ł) i wygłasza(ł) paskudne opinie na temat innych. Yes, mam na myśli też siebie. Pan odpowiedział, że sąd całą rzecz wyjaśnia, a jak wyjaśni, to pan się publicznie wytłumaczy. Odczekałam i już po wyroku ( prawomocnym), również podczas sesji, niemniej uprzejmie upomniałam się o to, co pan obiecał. Wtedy pan odpalił ( niegrzecznie), że sąd to już ocenił i koniec tematu. To nie cytat, bo mi się nie chce szukać, przekazuję tylko sens.

To nie był koniec tematu, panie przewodniczący, tylko ja nie mam zwyczaju pyszczyć na sesjach jak wy z lokalnej grupy zjednoczonej wiadomo czym. Koniec jest wtedy, gdy się sprawę zamknie na wszystkich frontach "że tak powiem" na skróty. Więc skoro pan unika prawidłowego zakończenia sprawy, to odbędzie się to tu i teraz. Bo to pan zachował się na sesji fatalnie, nie ja. Zrobię to formułując wnioski, takie bardziej ogólne, dotyczące całokształtu, „że tak powiem”.

To co wyżej, to były fakty, to co poniżej, to jest moja opinia. Opinia, z którą zgadzać się nie trzeba, jak wiadomo. Ale też opinia, której już nigdy nic nie zmieni. Bez względu na skutki niniejszego wpisu. Tak więc MOIM ZDANIEM:

Panie przewodniczący, kiepski wzór do naśladowania pan sobie wybrał. Tak po ludzku rzecz ujmując, zwalczaliście urojonych wrogów włócząc ich po sądach. A przecież w ostatecznym rozrachunku nie bardzo się to wam opłaciło. Why? - to nie jest trudna zagadka: my postępowaliśmy zawsze zgodnie z obowiązującym prawem, wy niekoniecznie. Wspomnę tu dla przykładu proces, którego nigdy nie komentowałam, bo oskarżający mnie nie życzył sobie jego jawności. Nie przeszkadzało mu to potem przez wiele miesięcy, w szmatławym biuletynie wydawanym za publiczne pieniądze, jak również przy innych okazjach, trąbić na lewo i prawo, że ja za pomówienie zostałam ukarana grzywną w wysokości 2 000 zł. Za to co napisałam kiedyś. A przecież napisałam prawdę, co zresztą nieco później potwierdziło się w tym samym sądzie. Jaką grzywnę dostał tamten człowiek, gdy został skazany? Przypomnę panu: 30 000 zł. Na marginesie : skierowałam to wszystko do rozpatrzenia do RPO i czekam na rozstrzygnięcie. Długo czekam, ale chodzi o zasady, panie przewodniczący.

Pan, wzorem "najlepszego gospodarza" ( cudzysłów zamierzony), też kiedyś postawił przed sądem Pawła Ziębę i Paweł zapłacił grzywnę w wysokości 1 000 zł. Ile kosztował pana napitek w sumie? No! - i tyle komentarza.

Jeszcze jedno pytanko, choć na odpowiedź nie liczę. Jak to jest, że sądy ( w różnych sprawach) uznają zawsze moje zeznania za logiczne, spójne, konsekwentne, wiarygodne, ect, ? To są niby te ( moje) absurdy i konfabulacje, o które pan z kolegą wiecznie mnie posądza(ł)? Nie wychodzi, jak widać, no nie wychodzi. A pana zeznania jak są odbierane ? No! - po raz drugi.

Już nie będę się rozdrabniać i pisać o lekarstwie na problemy gastryczne, bo nie ogarniam takich bzdetów. Albo o tym coś pan wygadywał o mnie w sądzie podczas rozprawy dotyczącej pana wybryku ( przypominam: byłam i słyszałam, a teraz jeszcze doczytałam). To co pan gadał, to nie były absurdy i konfabulacje? A co?

Nie będę też wypominać panu "teraz będzie mówić kobyła" - na sesji. Niech pan nie zaprzecza, bo mam gdzieś nagranie i inni też słyszeli. Co to było? Czy nie chamstwo w tandetnym wydaniu? No! – jeszcze raz.

Oczywiście takich przykładów mogę wymienić całą litanię, bo urzędowych i prywatnych aktów oskarżenia było w tej gminie trochę. "Naczy się", trochę dużo. A chamskich zachowań w sytuacjach publicznych jeszcze więcej. Miało poniżać, ośmieszać, dokuczać, obrażać, ale jakie metody, takie skutki, panie przewodniczący. Powtórzę, bo to ważne: jakie metody, takie skutki – awanturnictwa.

Taaa … Parszywe to wszystko było, ale nie o to kaman, bo jak już wspomniałam: każdy orze jak może. Kaman o to, panie przewodniczący, coście zrobili z tą gminą!!! Prócz tego, że jesteśmy daleko w tyle za innymi ( gminami) pod względem rozwoju, że jesteśmy znani ( jako gmina) z procesów, awantur, sytuacji niedopuszczalnych. I pan jest dumny, że kolejną kadencję jest pan przewodniczącym RM? Że przez lata pan współuczestniczył, albo wręcz współtworzył degrengoladę – też jest pan dumny? No sorki, dla mnie jest to co najmniej zadziwiająca logika ... I to są sprawy nie do odrobienia niestety.

Tyle na dziś. Mimo wszystko miłego dnia.

Bo przecież nigdy nie zniżę się do pana poziomu i pana metod.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.