sobota, 15 lutego 2020

Pani ... yyy ... burmistrz!

Proszę mi wybaczyć moment zawahania ( w tytule), ale mam pewną trudność w zaakceptowaniu lokalnego stanu rzeczywistego, "że tak powiem". Taką osobistą trudność i niekoniecznie należy się tym przejmować. 


Tzn. oczywiście akceptuję, bo nie mam innego wyjścia. Niemniej utwierdzam się w trybie ciągłym w przekonaniu, że Przedbórz źle wybrał. Powody są poważne, ale ja skupię się tym razem na tych mniejszego kalibru. Bo rynce i kuloski już mi opadły jakiś czas temu i obecnie dogorywam jeno w niemym przerażeniu. Pisałam już kiedyś o tym, więc dziś o czymś innym. Ad rem:

Ktoś, albo coś ( mniejsza o detale), podkusił/o mnie odsłuchać nagranie z obrad Komisji RM w Przedborzu z dn. 13 lutego. Nagranie zamieścił na FB, na swoim profilu, radny Paweł Zięba, w poście z tegoż dnia. Kto ciekawy, niech też odsłucha sobie. Jak wytrzyma nerwowo. Nie mam pewności, czy wszystko dobrze usłyszałam, bo rejwach, w momentach dla mnie najciekawszych, był spory. Głównie za sprawą pani burmistrz, niestety. 
W związku z tym nie kcem ale muszem: 

Proszę pani, czy byłaby pani tak uprzejma i zaniechała przerywania wypowiedzi tym, którzy zadają niewygodne pytania? Bo jak pani wpada komuś w słowo, nie da się zrozumieć sensu ani tego co ten ktoś mówi, ani tego co mówi pani. To jest nie do zniesienia, a zdarza się pani notorycznie! 
Sama doświadczyłam, że gdy usiłowałam kiedyś zabrać głos ( podczas sesji bodajże i przewodniczący mi głosu udzielił, cholera jasna ), zanim dokończyłam pierwsze zdanie, pani już wiedziała co chcę powiedzieć. Albo raczej tak się pani wydawało. Toż znajomość elementarnych zasad kultury w dyskusji wyklucza takie zachowania, pani burmistrz ... Czy mogę liczyć na zmianę tego paskudnego nawyku? Żebym też wiedziała co radny Zięba mówi?

Teraz z innej beczki. Ostatnio, będąc powiedzmy ... gdzieś ( żeby nikogo nie wkopać, hehehe), usłyszałam, że podczas koncertu przedborskiej orkiestry dętej ( nawiasem mówiąc znakomitej), pani usiłowała coś tam powiedzieć na scenie. Mnie tam nie było, powtarzam, co ludzie gadają. Że obciach, że dukanie jakoweś, że nie wypada, żeby burmistrz nie umiał/a kilku zdań ... Ja tym ludziom wierzę, bo znam takie sytuacje. Również na nagraniu, o którym tu mowa, tak to właśnie wygląda. 
Pani burmistrz, każdemu może się zdarzyć, zwłaszcza w ferworze dyskusji. Ale może się zdarzyć raz czy dwa. Tymczasem proszę pani, ani jedno zdanie wypowiedziane przez panią ( na nagraniu), nie zostało skonstruowane poprawnie. Ja nie będę złośliwa jak były burmistrz, albo nawet przewodniczący RM, i nie zapytam gdzie się kto chował. Ale przyznaję, że ciśnie mi się na usta inne pytanie: jak wy żeśta ludzie te studia porobili, jak po polsku gadać nie umieta? Gwary używam tu celowo, żeby było jasne.

W tym momencie poruszam temat dla mnie niezwykle bolesny. Bo czuła jestem na poprawność mowy ojczystej, a na jej brak ( tej poprawności) jeszcze bardziej. Jak głos zabierał były burmistrz, często mi się zdarzało, że nie rozumiałam co usiłuje przekazać. Ale wtedy byłam pewna, że to on źle gada. Tj. konkretnie, źle buduje zdania, nie potrafi ubrać w słowa własnych myśli i nie zachowuje logiki wypowiedzi. Jednak teraz to już mam kłopot jak jasny gwint, bo dzieje się identycznie. Nie rozumiem, co pani burmistrz mówi i zaczynam się zastanawiać, czy wina nie leży po mojej stronie. No bo jednego nie rozumieć, to pryszcz, ale jak kolejna osoba mówi w narzeczu dla mnie niezrozumiałym ... to może po prostu ze mną jest coś nie tak? Jestem głęboko zaniepokojona. A ponieważ wyznaję zasadę: jak nie wiem, to pytam, to teraz pytam. 

Pani burmistrz, co znaczy zwrot: "moja po prostu po raz któryś apeluję"? Albo taki pasztecik: " pytałam się pracownicy co ona widzi że ma za dużo"? 

Dżizas! Tylko ja nie kumam, czy inni też nie wiedzą o co kaman? Dobra, bądźmy szczerzy, czasem coś tam można załapać z kontekstu. Z naciskiem na: czasem! Ale ogólnie bryndza i jeśli radni kapują, to nie wiem jakim cudem. 

"Spytałam się pani prawnik ( ...) była uchwała czy coś tam było". Gdzie było, pani burmistrz? Gdzie - tam? Jakie "coś", jak nie uchwała? Szczegóły wydają się być istotne, ale może o to chodzi, żeby nikt ich nie poznał?
Do radnego Zięby: " panie radny ja nie wiem czy pan (...?) każdy interesant jak przychodzi jak pan przyjdzie to też pana przyjmę". Na pytanie czy gdyby były burmistrz mniej zajmował czasu pani burmistrz, to by tego czasu było więcej na sprawę śmieci. No mózg się lasuje, mili Czytacze, mózg się lasuje ... 
I dalej w tym samym temacie:
"Akurat w tym czasie sierpień - wrzesień, były mój szef za dużo nie przychodził".
Co znaczy, pani burmistrz, "za dużo" ? Ile to jest dużo, ile to jest mało, a ile to jest za dużo? 
Ja nie przychodzę do pani wcale, a i tak już mi się obiło o uszy ("na mieście"), że też "za dużo". I jeszcze : "co ta Koniowa chce od tej Janosik"? Kurde, nic, pani burmistrz, nic! – słowo honoru! Przecież wręcz unikam i pani wie dlaczego. To w czym ja pani przeszkadzam? I kiedy, hęęę?

Odsłuchałam całe nagranie i wynotowałam sobie takich hiciorów jak wyżej - mnóstwo. Pani wie, że ja zawsze notuję i to głównie jak ktoś pierniczy farmazony. Bo resztę można znaleźć na BIPie, po upływie pół roku na przykład. No więc wynotowałam mnóstwo, ale odpuszczam, bo ciąg dalszy to by było bicie piany, a tego nie znoszę. Proszę mi wierzyć, kieruje mną życzliwość i dobro społeczności lokalnej. Nie jest moim zamiarem ośmieszać kogokolwiek, a jedynie pragnę zwrócić uwagę na problem, który w tej gminie istnieje już lat 13. 
Problem pod tytułem: nie da się zrozumieć burmistrza Przedborza. 

Ten problem trzeba jakoś rozwiązać wreszcie! Bo w domu, albo podczas prywatnych rozmów, można sobie mamrotać pod nosem i pokrzykiwać, co kto woli. Ale gdy omawia się publicznie sprawy publiczne, zawsze należy się liczyć z tym, że może się trafić ktoś, kto chce WIEDZIEĆ wszystko, co go dotyczy. Ja też taka niedobra jestem, chcę wiedzieć. Nawet jak mnie nie ma na sali obrad, bo widok przedborskiej RM jest dla mnie ciężkostrawny. 
O pokrzykiwaniu wspomniałam w związku z pani "dialogiem" z radnym Obarzankiem, pani burmistrz. No normalnie - szok!!! Od tej strony to ja Was nie znałam …
Kolejnym szokiem jest dla mnie to, co zrobił radny Jarosz. Kruszy się monolit zdaje mi się ... 
Ale zdania o radnym nie zmieniłam. Podpadł mi niestety kiedyś, "że tak powiem". 

Pani burmistrz, wiem, że pani tu "nie czyta". Mimo to chyba przyjdę na sesję "skontrolować", czy nastąpiła jakaś poprawa. Oraz czy pani ma dobrą wolę współpracy ( spokojnie, nie ze mną przecież, tylko z radnymi) i uzasadnione uwagi przyjmuje tak, jak na to zasługują. 

Kończąc, pozwolę sobie coś zapożyczyć od Pana mecenasa Romana Giertycha, który powinien być wzorem do naśladowania w kwestii języka ojczystego i kultury wypowiedzi. Cokolwiek to znaczy:

Z należnymi wyrazami - Krystyna Koń

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.