wtorek, 2 kwietnia 2019

Stan faktyczny

26 marca przed Sądem Okręgowym w Piotrkowie Trybunalskim odbyła się rozprawa apelacyjna w sprawie gróźb karalnych. Kierowanych do osób niewygodnych dla burmistrza. To akurat jest pewne od samego początku: osoby pokrzywdzone do wielbicieli obecnego włodarza nie należą. 

To zawsze budziło i budzi jego sprzeciw, a dotyczy także innych. Konkretnie wszystkich, którzy dyktaturze w gminie nie chcieli i nie chcą się podporządkować. Nazywam to dyktaturą albo terrorem, bo mam ku temu powody. Czuję się bowiem sterroryzowana burmistrzowymi metodami zwalczania mojej skromnej osoby. Moje odczucia są subiektywne, ale moje, więc nie muszę ich dopasowywać do niczyich oczekiwań. 

Nie wybiegam do przodu i spokojnie czekam na wyrok w tej sprawie. Niczego nie przesądzam, ani nie sugeruję. Mam swoje zdanie na ten temat, ale go nie rozpowszechniam. Podobnie jak pozostali pokrzywdzeni. 

Pan burmistrz postępuje inaczej, a jego medialne wypowiedzi mocno odbiegają od stanu faktycznego. Dodatkowo za każdym razem uderzają w jakiś sposób w osoby pokrzywdzone, więc uważam, że mam prawo do prostowania kłamstw i bzdur, jakie ten pan serwuje opinii publicznej. 27 marca ukazał się kolejny wpis na FB autorstwa burmistrza, a tuż przed i tuż po apelacji kilka niefortunnych wypowiedzi. 

Szanowni Czytelnicy, było coś, co mnie trochę śmieszyło w tej przykrej sprawie. Mianowicie powtarzane jak mantra stwierdzenie, że byłam "gorącą zwolenniczką" tego pana. Nie wiem co miał na myśli, ale chyba nie przypuszczał, że podobał mi się jako mężczyzna. Bo to by mnie jednak wkurzyło. 

Kto mnie zna, ten wie, że ja się mogę deklarować jakiejś idei, ale nie jakiejś osobie. Nigdy nikomu - takie mam zasady. Było tak: kiedyś radny Naczyński obiecywał normalność w tej gminie. I tego byłam zwolenniczką, tych obietnic, nadziei. 

Tak jest i teraz, z tym że teraz znacznie bardziej. Bo jest znacznie gorzej niż wtedy. 

Skąd pan N czerpie swoje teorie, trudno zgadywać. Bo jak coś jest kłamstwem i totalną bzdurą, to źródło "informacji" nie istnieje. Przypuszczam więc, że są to tylko konfabulacje i pobożne życzenia. 

Treść "prawd" burmistrzowych jest skrajnie niespójna. Przed kamerami jestem "nic nie znaczącą osobą", na sali sądowej - polityczną, aktywną oponentką. Wobec czego nie wiem, jako kto byłam szykanowana i szkalowana w jego wypowiedziach. 

W moich oczach ten pan tylko się skompromitował, mówiąc do kamery, że opozycja mu nie przeszkadza. Zapomniał, że wcześniej wielokrotnie powtarzał, że przeszkadza i to bardzo? Po co zatem użalał się na opozycję w trakcie obrad RM i tzw. biuletynie? 

Jeszcze bardziej rozpaczliwie zabrzmiało, że ta sprawa to kara za wygrane wybory. Wyjaśniałam wcześniej, że to jest totalny absurd. Ale dodam: moje poglądy polityczne są powszechnie znane. Któż przy zdrowych zmysłach może przypuszczać, że w potrzebie zwróciłabym się o pomoc akurat do przedstawicieli PiS? Powtarzam: ten proces nie był polityczny, tylko karny. 

Pan burmistrz we wspomnianym poście zaprzecza sam sobie. Oto np. rano wyczytałam, że ten kto smsy wysyłał, "odwołał swoje zeznania pod przymusem" ( mimo że to odwołanie zeznań działało na korzyść oskarżonego). Nieco później zerkam i czytam, że policja działała nieprawidłowo i młody człowiek zeznawał pod przymusem na komisariacie. Jeśli mnie pamięć nie myli, oskarżony O nigdy tak nie powiedział, wspominał tylko o sugestiach, ale i to zostało wyjaśnione. Poza tym policja nie ma możliwości przymuszania, o czym sam się przekonał. Bo do czego się nie przyznał, zostało uwzględnione w protokołach przesłuchań. Napisałam "w protokołach", bo były dwa przesłuchania i to też zostało już rozstrzygnięte ( postanowieniem prokuratury). Burmistrz to oczywiście wie. 

Tak samo wie, że oskarżony O nie zeznawał skuty w kajdankach. Ale powtarza, bo lubi. 

W Piotrkowie usłyszałam, że oskarżony, czyli Miłosz N. "nie przykładał się" do procesu w Sądzie Rejonowym, bo uważał to wszystko za absurd. Słowo "absurd" padało wiele razy, zawsze w podobnych okolicznościach: gdy ktoś zarzucał mu nieprawidłowe działania. Dziwna zależność ... 

Czy się "nie przykładał"? Ja to oceniam inaczej. Ale o tym przy innej okazji. 

Uśmiechnęłam się z politowaniem czytając, że burmistrz myśli, że razem ze swoją żoną sporo mi pomogli. Kto komu? - "że tak zapytam". Owszem, jego żona krótko leczyła kogoś w mojej rodzinie, ale wtedy była w pracy, więc łaski żadnej nie dostrzegam. Mili Czytacze, ja uważam, że to ja im pomagałam. Do momentu aż się zorientowałam, że jestem oszukiwana i wykorzystywana. Jak mi podziękowano - zmilczę, ale niektórzy wiedzą. 

Jestem też zaszokowana stwierdzeniem, że oskarżony nigdy mi nie ubliżył. Właśnie kompletuję papiery i nagrania, które posłużą mi jako dowody w innej sprawie. Sporo tego jest ... 

Mili Czytacze, ja mam wiele kontaktów z żonatymi mężczyznami i nigdy, powtarzam: NIGDY nie zdarzyło się, aby czyjaś żona miała o to pretensje. Ponieważ wiadomo, że te kontakty są czysto koleżeńskie. Jak ktoś twierdzi inaczej, to odsyłam go do dobrego specjalisty. Konstrukcja wypowiedzi pana burmistrza ma chyba po raz kolejny opinii społecznej coś zasugerować, ale te zabiegi są nieuprawnione i idiotyczne. 

Moim zdaniem, jak się ktoś wypowiada jako osoba publiczna, pełniąca zaszczytną funkcję, to wypadałoby przynajmniej zachować logikę i deko konsekwencji. Ale ten pan nigdy tego nie potrafił. Zawsze mówił to, co akurat mu pasowało. 

Proces o groźby był trudny, bo osoby pokrzywdzone były ustawicznie atakowane kpiącymi, bzdurnymi i dość bezczelnymi wypowiedziami. O kłamstwach nie wspominam, bo to już standard. Burmistrz Przedborza kłamie jak z nut, a historyjki które serwuje są wręcz nieprawdopodobne. 

Jak można twierdzić, że wyrok sądu pierwszej instancji został wydany bez dowodu? 

Wszystkie dowody opisane są szczegółowo w uzasadnieniu wyroku Sądu Rejonowego w Radomsku. To uzasadnienie burmistrz posiada. Nie czytał? Nie zrozumiał? Moim zdaniem w sytuacji jaką mamy, lepiej by było nie obrażać Sądu. Ale oczywiście moja opinia jest subiektywna. 

Chyba powtarzając za Dziennikiem Łódzkim, burmistrz w swoim poście na FB znowu minął się z prawdą. Nie chcę, aby ktoś inny ponosił odpowiedzialność i konsekwencje za moje słowa ( nie daj Boże jakieś szykany), dlatego wyjaśniam: 

- to ja prosiłam sąd o odizolowanie oskarżonego od społeczeństwa. Ze względu na to, co już się zdarzyło i co zdarzyć się jeszcze może. Bo mowa nienawiści szerzona przy każdej okazji, już spowodowała inne groźby pod moim adresem. A ludzi podatnych na takie sugestie nie brakuje. Powiedziałam na sali sądowej, że nawet jeśli nikt nie zostanie wynajęty aby zrobić mi krzywdę, to ktoś czytając wypowiedzi burmistrza może poczuć misję i rozgrzeszenie. Tego się obawiam, a moje obawy są moje ... 

"Szanowna redakcjo podając wiadomości publicznie trzeba opierać się na faktach " - napisał burmistrz Przedborza do Gazety Radomszczańskiej. Nie wiem czy się śmiać, czy płakać ... Pan burmistrz też stosuje się do tej zasady? Gdzie i kiedy? - bo jakoś nie zauważyłam. 

Kończę, bo nie mam nadziei że coś dotrze. Ale jeszcze jedna uwaga, już w innej kwestii. 

Cały proces na skutek woli osób pokrzywdzonych odbywał się jawnie. Co w praktyce oznacza, że za zgodą Sądu, na sali obecni mogli być także obserwatorzy. Ta zasada obowiązuje również w trakcie ogłaszania wyroku. Ale! Jeśli mam być do końca szczera, to powiem wprost: niektórzy mogliby mi oszczędzić swojego widoku w takim dniu. A to ze względu na swoje wcześniejsze zachowania względem mojej osoby i wypowiedzi na mój temat. Nie wiem jak tam czyja pamięć działa, ale moja ma się świetnie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.