sobota, 13 kwietnia 2019

"Kłamstwo posiada wiele aspektów: niedopowiedzenie, półprawda, oczernianie… Ale zawsze jest bronią tchórzy."

W dniu wczorajszym moja mama zrezygnowała z leczenia w przychodni żony byłego burmistrza. Przeszła do przychodni na ulicy Częstochowskiej. Można powiedzieć, że była pacjentką Medicusa "od zawsze". 

Co było tego powodem? Wczorajszy występ skazanego Naczyńskiego, a w szczególe jego kłamstwa ma mój temat, które ją bardzo dotknęły. Być może na własne oczy i uszy przekonała się, z kim i czym ja się muszę mierzyć od kilku lat.

Miłosz Naczyński jest kłamcą. To jest już nie moja opinia, a fakt. Już nawet nie chodzi tu o sądy, które nie dają mu wiary, kiedy w nich staje już nie tylko jako oskarżony, ale nawet jako świadek.

Wczoraj kłamał w programie portalu radomsko24.pl "Pod prąd" mówiąc na mój temat, że ja nigdy nie pracowałem i nie pracuję teraz i on nie wie z czego ja się utrzymuję, i że jestem na utrzymaniu rodziców emerytów.

Ci którzy mnie znają, wiedzą, że pracuję teraz, i pracowałem wcześniej. Fakt, wróciłem do Przedborza 2,5 roku temu, i przez długi okres czasu nie pracowałem. Nie z własnej winy i woli. A ze względu na niespodziewaną chorobę nowotworową, operację ratującą życie, a następnie rehabilitację i leczenie chemioterapią. W tym okresie nie pracowałem. Przebywałem wówczas na świadczeniach wypłacanych przez ZUS. I korzystałem z pomocy rodziny, bo każdy kto ma normalnych ludzi w rodzinie, będąc w takiej sytuacji życiowej może na taką pomoc liczyć.

Naczyński larum teraz podnosi i biadoli o niszczeniu go jako człowieka. Niszczono to mnie. Jak po operacji musiałem stawiać się na komisariacie policji i tłumaczyć z powodu durnego zawiadomienia jakie złożyła pani Grażyna Strojkowska - człowiek pana Naczyńskiego - w sprawie zamieszczania na Jawnym Przedborzu zdjęcia ze ślubowania pierwszoklasistów, na którym Naczyński wyglądał jakby się przy dzieciach za jaja trzymał. Niech sobie Naczyński przypomni jak z zawiadomienia jego drugiego człowieka, Wojciecha Karbownika, po operacji i w trakcie chemioterapii stawałem przed sądem tłumacząc się z prowadzenia strony Jawny Przedbórz. Niech sobie Naczyński przypomni jak mnie w trakcie chemioterapii pozwał do sądu o rzekome zniesławienie jego osoby i jak zrobił tam z siebie błazna i wycofał akt oskarżenia. 

Może Naczyński ma kiepską pamięć, ale ja mam dobrą i pamiętam co na jednym z posiedzeń radnych ubiegłej kadencji powiedział w mojej obecności o tym, że co niektórych to przy życiu trzyma to, że on ze stanowiska zostanie usunięty. Albo to co powiedział do radnej Ocimek o tym, że ja kłamię, że jeżdżę na chemię. A ja w tym czasie miałem żyły od wlewów popalone po pachy.

A teraz on płacze, bo uważa się za wielce skrzywdzonego. Nie znam drugiej tak zakłamanej a jednocześnie podłej osoby.


Zastanawiam się, czy Naczyński wie co to wstyd? W życiu trzeba go mieć choć odrobinę. Tak jak samokrytyki. Bez tego trudno mówić o jakimkolwiek człowieczeństwie. W czym wczorajszy "występ" tego przedborskiego Pinokia tylko mnie utwierdził. 
W mojej ocenie, Naczyński w czwartkowym nagraniu, tylko jeden raz nie minął się z prawdą - kiedy powiedział, że mu ten proces siadł na psychikę. Z tym się zgodę. I to na długo przed ogłoszeniem wyroku.



O zamieszczenie poniższego wpisu poprosiła mnie moja mama, po kłamliwej na mój temat informacji wypowiedzianej przez skazańca Miłosza Naczyńskiego, którą usłyszała w czwartkowym odcinku "Pod prąd" na radomsko24.pl:

"Do wiadomości pana Naczyńskiego i zainteresowanych!

Każdy głupi w Przedborzu się domyśli, że mówił pan o Pawle Zięba (radny). 
Zapewniam pana, że nie jest on na naszym utrzymaniu i że pracuje. 
- Matka emerytka".

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.