czwartek, 6 grudnia 2018

O policji będzie dzisiaj ...

... chociaż pisanie o policji przedborskiej bywa nieco ryzykowne. Już wiem, że policja w tej gminie powinna się podobać, tak samo jak powinien podobać się burmistrz. Ale mnie się nie podoba.

Krytyka, nawet najbardziej uzasadniona, jak powszechnie wiadomo, w naszym kurorcie powoduje święte oburzenie, a czasem nawet jakiś procesik . Ale że takie sprawy robią już na mnie jakby mniejsze wrażenie, to jednak co nieco skrobnę. Ewentualnie będę miała zapewniony państwowy wikt i opierunek. 

Czasami muszę, dla własnej higieny psychicznej.

Zacznę od tego, że MOIM ZDANIEM mamy tu w Przedborzu różne "enklawy" ( to metafora). W sensie, że jest zupełnie inaczej niż w podobnych jednostkach w innych miastach Polski. Subiektywnie odnoszę wrażenie, że obowiązują w Przedborzu inne przepisy, inne zasady, inne normy. O UM napisałam już sporo i pewnie jeszcze napiszę nie raz, dziś jak w tytule. 

Skąd u mnie takie negatywne zdanie? Ano ... z obserwacji i doświadczenia, niestety. Wypunktuję tu te elementy, które są DLA MNIE najbardziej rażące, a Wy sobie sami oceńcie, czy jest tak jak być powinno. W tekście będę się zabezpieczać dowodami, żeby nie było, że dla własnej ochrony nie zrobiłam nic. Albo że pragnę oglądać niebo w kratkę. Nie pragnę i nie ma powodu. Ad rem:

Pierwszy raz przedborska policja zaszokowała mnie przy okazji rzekomego podłożenia bomby w UM. Rzekomego, co ja wiedziałam od początku, a niezwykle skrupulatne działania policji tylko to potwierdziły. Krótko napomknę, że ja "podejrzany tekst" ( powód całej akcji) wtedy na NFP czytałam i w żaden sposób, mimo ówczesnej antypatii do autora, nie mogłam się doczytać tego, czego doczytała się policja. 

Akcja policji była dość widowiskowa, jak na przedborskie realia. Ewakuowano pracowników UM, a sesję RM przeniesiono do bursy. W tej to bursie siedział poszukiwany "Bomber", zdaje mi się, że nawet w niedalekim sąsiedztwie ( byłego) komendanta przedborskiego KP. Se siedział i ( jeszcze wtedy) nie wiedział, że się go poszukuje. Przyjechała lokalna telewizornia, pan ( były) komendant wypowiadał się przed kamerą na temat zagrożenia. Ale zagrożenia nie było, bomby nie było, a Bomber ostatecznie do paki nie trafił. 



Pierwsze moje osobiste "bliskie spotkanie" z policjantem ( nazwisko i funkcję przemilczę) odbyło w miejscu jego pracy, na jego prośbę. W cztery oczy, więc udowodnić tego nie potrafię, ale mam świadka, za którego pośrednictwem do tej rozmowy doszło. Chyba wtedy "źle zrozumiałam" powód zaproszenia mnie na komisariat, bo jęzor to ja może mam ostry, ale wyciągnąć ze mnie informacje, których nie mam ochoty ujawnić, to się raczej nie da. Co jo godom, co jo godom? - nie da się na 100%. Tak więc po krótkiej wymianie zdań na temat wyborów samorządowych, poszłam sobie do domku. Jeno jakiś taki niesmak mi pozostał. Coś na ten temat chyba pisałam, więc kto ciekawy, niech sobie poszuka w necie.

Tu - mała odskocznia, czyli rys historyczny. W czasach, gdy byłam jeszcze młodocianym, za to ładnym dziewczęciem, nie znosiłam milicjantów. Bądźmy szczerzy: bo tak wypadało. Ze względu na to co się wtedy w naszym kraju działo. Choć ja wtedy osobistych kontaktów, ani żadnych zatargów z nimi nie miałam, bo prócz tego że fajna, byłam również bardzo grzeczna. Chyba.

No więc nie lubiłam, choć jak mi się kilka razy mandacik należał, to za każdym razem jakoś tak zagadałam przedstawiciela władzy, że mi odpuścił. Gadane miałam zawsze ... Nie to że dużo, raczej sprytnie. To wszystko było dawno temu i daleko stąd.

Gdy już zamieszkałam w Przedborzu, raz wnerwił mnie okrutnie jeden milicjant, ale nie bacząc na nic, opieprzyłam go tak, że poszedł jak zmyty. A legenda o mojej odwadze albo głupocie jakiś czas jeszcze krążyła po mieście. Bo zdaje mi się że to jakiś ewenement był. Ale to też stare dzieje ...

Wraz z przemianami ustrojowymi milicja przechrzciła się na policję, pokropiono komisariaty w całym kraju wodą święconą, wymieniono jakiś procent ludzi i już miało być wszystko OK. Ja, jako wieczna optymistka, uwierzyłam, ale dziś mam wrażenie, że się luzgnęłam nieco.

Wracam do czasów współczesnych. Pomijam tu epizody, bo jadę na skróty i o tylko tym co mną tąpnęło. Oczywiście subiektywnie.

Kolejny szok to był dla mnie proces o rejestrację Jawnego Przedborza. Z grubsza wyglądało to tak: pewien prezes pewnego stowarzyszenia, poszedł na policję w celu namierzenia autorów piszących na blogu, ponieważ gdyby zaszła konieczność kierowania pozwów do sądu przeciwko nim, to on ( wspomniany prezes) chce wiedzieć kogo ma skarżyć. Do wniosku czy zawiadomienia ( nie wiem) dołączył trzy wydruki z Jawnego Przedborza. Pech chciał, że dwa z nich były podpisane imieniem i nazwiskiem ( WM i KK), a trzeci też ja pisałam. Ani prezes ani policja jakoś tego faktu nie zauważyła i rozpoczęło się dochodzenie. Czyli policja obiektywnie ( ?) zajęła się sprawą i po jakimś czasie trafiło to wszystko do sądu. W bardzo niedobrym dla właściciela bloga czasie.


Mimo obiektywnych i niezależnych od niego trudności, w sądzie się stawił i ... wygrał. Głośno o tym było w mediach, to wiecie.

W tym czasie na przedborskim komisariacie zmienił się komendant. Przełamałam się i poszłam pogadać, żeby już cyrku w tej sytuacji nie robić i z apelacji wniesionej przez poprzednika zrezygnować. Wyłuszczyłam temat, odczekałam tydzień i ... solidnie się rozczarowałam odpowiedzią. Apelację właściciel bloga też wygrał. Pośmiałam się w zaciszu domowym, ale zadra została.



W związku z właścicielem bloga był jeszcze jeden wątek, który mnie wkurzył niesamowicie, przemilczę to jednak, bo będzie on miał finał przed Trybunałem Praw Człowieka w Strasburgu. .

Jedziemy dalej. Z powodu trwania i działania w lokalnej opozycji ( aktywnego według burmistrza), z policją przedborską moje kontakty zmuszona byłam na pewnym etapie zagęścić, "że tak powiem", albowiem słowo "zacieśnić" jednak mi przez klawiaturę przejść nie chce.

Głównie zgłaszałam niezgodne z prawem szykany wobec mojej osoby, oraz próby zastraszania mnie w różnych okolicznościach. Uważam, że to zastraszanie miało na celu ograniczenie moich praw obywatelskich, oraz wolności słowa. Nie znoszę tego!!! I nie zgadzam się na to do jasnej cholery!

Bywały też sytuacje, w których mnie obrażano, pomawiano i próbowano poniżyć, jednak te sprawy podlegają oskarżeniu prywatnemu w sądzie cywilnym. Ja na awantury czasu nie mam, a patrzeć na swoich prześladowców nie mam ochoty. Więc nie reagowałam, choć obecnie nie wykluczam, że zareaguję. 

Małe wyjaśnienie: jak powszechnie wiadomo, nigdy nie wrzucam wszystkich do jednego worka i w przypadku policji też tak jest. Więc wiem, że są w Przedborzu policjanci, którzy robią co do nich należy i tak jak należy. Jednak kilka rodzynków w cieście, to nie jest ciasto z bakaliami. Ot co.

Kiedy wypłynęła sprawa pogróżek esemesowych ( znana Wam z publikacji), niektórzy policjanci przyłożyli się bardzo i dzięki nim sprawca został namierzony. Trwało to oczywiście jakiś czas. A w tym czasie dochodziło do gróźb pod moim adresem również ze strony innych osób. Nie będę ich wymieniać z nazwiska, ale tych gierojów to ja albo widziałam, albo słyszałam, a już na pewno znałam. Myślę, że po prostu czuli się bezkarni, bo ten pierwszy grożący jeszcze wtedy konsekwencji swoich czynów nie poniósł. Zgłaszałam policji, że mnie chcą ten teges i wskazywałam konkretne osoby. Bo co innego mogłam zrobić? Te sprawy są dziś na różnym etapie, więc póki co, komentować ich nie będę.

Ale! Gdy już sprawa pogróżek esemesowych dotarła do sądu i zaczął się proces, najpierw pierwszy, potem drugi ( obydwa są jawne, więc mogę o tym pisać) policja przedborska dwa razy zaszokowała mnie totalnie. Negatywnie niestety.

Raz, gdy dokonywano przeszukania samochodu zatrzymanego i znaleziono ( prócz tego co było wymienione w postanowieniu prokuratora) pieniądze i karty sim w bagażniku. Tych rzeczy nie sprawdzono, nie przeliczono i nie zabezpieczono. A ja do śmierci nie zrozumiem - why? Drugi raz, gdy na sali sądowej pojawił się kurator społeczny, z zawodu policjant, co jak mi się wydaje podwójnie zobowiązujące do należytego wykonywania obowiązków służbowych i społecznych. Otóż ten kurator, pisząc notatkę służbową opartą na rozmowie z dozorowanym, napisał coś, a potem w sądzie nazwał to co napisał swoją nadinterpretacją. Nie ogarniam tego, jak kurator może wykonując swoją pracę pisać co mu do głowy przyjdzie. I znowu nasuwa się pytanie: why?

Dowody na to o czym tu teraz mowa, mam w swoim prywatnym archiwum, ale chwilowo ich nie upubliczniam, więc musicie mi wierzyć na słowo. Wiadomo, że nie ściemniam, zresztą są też świadkowie jakby co.

Ponieważ te dwie sprawy wydały mi się mocno nieprawidłowe ( ależ jestem delikatna), przełamałam się jeszcze raz i poszłam pogadać z przełożonym tych policjantów. Innym ( przełożonym) niż poprzednio. Niestety, zainteresowanie było zerowe, a ja usłyszałam tylko pretensje. Np. że swego czasu złożyłam skargę na policjantów z Przedborza. No fakt, byłam kiedyś w BSW, jak już mi ręce i nogi opadły. A w związku z ostatnimi kroplami, które miarę mojej cierpliwości przelały, wybieram się ponownie.

Zmierzam już ku końcowi. Po tym co się ostatnio wydarzyło (a o czym wiecie z publikacji medialnych), stwierdzam, że wcale nie czuję się w naszym kurorcie pewniej ani bezpieczniej. Wręcz przeciwnie. Otóż mój problem na ten moment jest taki, że w związku z tym, o czym wyżej, straciłam już całkiem zaufanie do przedborskiej policji. I nie bardzo wiem, gdzie w razie zagrożenia, albo jakichś paskudnych sytuacji, w których możliwość wierzę jak nigdy wcześniej, mogę się udać w celu uzyskania pomocy? Bo na Komisariat Policji w Przedborzu już z własnej i nieprzymuszonej woli nie pójdę nigdy. NEVER!


1 komentarz:

  1. Anonimowy12/06/2018

    Gadowski napisał:

    Polskim utrapieniem, utrapieniem Polski lokalnej, są kliki,
    które całkowicie zawłaszczyły miejscowy potencjał.

    Układ – to słowo najlepiej opisuje mechanizm działania wielu miasteczek i miast,
    które stały się własnością niemalże prywatną lokalnych sitw.
    Bez przezwyciężenia tych sitw nie będzie w ogóle mowy o realnych zmianach,
    które na trwale odcisną się na kształcie naszej państwowości..

    Pamiętajcie jednak – sitwa powstaje tam,
    gdzie w układ wchodzi biznes, POLICJA, urzędnicy
    i przedstawiciele lokalnych władz duchowych.

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.