sobota, 22 września 2018

Mój subiektywny komentarz do ostatniej Sesji Rady Miejskiej

W ostatnim czasie odniosłam wrażenie, że niektórzy z uczestników tubylczych posiedzeń RM mocno za mną zatęsknili. Wrażenie to oparte jest na zasłyszanych w różnych okolicznościach wypowiedziach, "że tak powiem". Szczegóły omówię przy innej okazji. 
 
Istotnie, odpuściłam sobie jakiś czas temu, ale powody tegoż znam tylko ja i jeden facet, z którym o tym rozmawiałam. Reszta na ten temat nie wie nic. Tak więc wszelkie inne wersje, jakie tu i ówdzie dane mi było słyszeć ( a być może Wam także, mili Czytacze ), to konfabulacje i paskudna ściema. Ale ad rem:

Skoro słyszę żale, że nie przychodzę, to przyszłam. Zauważyłam, że jedni się ucieszyli, a innym szczęki opadli prawie na parkiet. Ale komentarzy nie było. Od razu zastrzegam: nie byłam agresywna ( jak zwykle) i nie wezwano z mojego powodu policji ( też jak zwykle). Natenczas siadłam sobie cichuśko na "swoim miejscu" i ani be, ani me, ani kukuryku. Jeno słuchałam ... w celu skontrolowania, czy coś się zmieniło w obyczajach sesyjnych od mojej ostatniej bytności. Niestety nie. Albo ... jak mam być precyzyjna - niewiele. I nie mam na myśli porządku obrad, bo to regulują przepisy i jest jak być musi.

Pierwszą zmianą jaka rzuciła mi się w oczy, to reakcje przewodniczącego RM na wybryki wiadomo czyje. Wzorowe reakcje, dodajmy dla pełnej sprawiedliwości. K. Zawisza stanowczo ucinał denne uwagi radnego Dziuby i zwracał mu uwagę, żeby bez udzielenia mu głosu nie wtrącał się do dyskusji. O dziwo - skutkowało za każdym razem. Bo "razów" jednak trochę było. 
 
 

Zmianą drugą był względny ład i porządek w obradach, co prawdopodobnie wynikało ze zmiany pierwszej. Zero awantur i pyskówek. Ja się oczywiście domyślam dlaczego, ale omówienie tej kwestii również odkładam na później. Z przyczyn niezależnych ode mnie.

Trzecie novum - w sprawozdaniu z działalności burmistrza między sesjami nie było ani słowa o wyjazdach włodarza naszej gminy do sądu. Fakt, były wakacje i częstotliwość tych wyjazdów okresowo zmalała, ale wiem że taki wyjazd był. Pochwalam ten nowy zwyczaj, bo prywatne, albo nawet inne wyjazdy tego typu, nijak się mają do funkcjonowania organu wykonawczego. Tzn. wiem że musi jak musi, ale to uboczny skutek jego postępowania i niekoniecznie jest się czym chwalić. W dniu, w którym burmistrz razem z przewodniczącym RM byli w sądzie, byli też w starostwie i tylko ta druga informacja została odczytana.

Reszta przebiegała tradycyjnie. Tzn. w skrócie: gdy radna A. Ocimek zawnioskowała o wprowadzenie dodatkowego punktu pod obrady, jej wniosek uwalono w głosowaniu, choć zakładam się o flaszencję dobrego wina ( to też zmiana, ale moja prywatna), że większość nawet się nie zastanowiła o co kaman. Gdy radna w dyskusji ( nieco później) zapytała burmistrza o zarzuty jakie mu postawiono, też było tradycyjnie. Najpierw burmistrz wyśmiał same zarzuty, potem zapodał jakieś teorie, że jakby on zarzutów nie dostał, to by je dostała policja, a odnośnie meritum stwierdził lakonicznie, że "pani ma takie zdanie i nie ma się do czego odnosić". Punkt za kulturę odpowiedzi! - ujemny niestety.

Wypowiadając te teorie, burmistrz śmiał się beztrosko, tak że być może coś niedokładnie zrozumiałam. Kiepski pomysł, aby się śmiać, gdy się odpowiada na zapytania radnej czy radnego. Wychodzi dość żałośnie. Na temat śmiechu było też w wolnych wnioskach, kiedy to mieszkaniec Piskorzyńca robił show w temacie, w którym o informacje pytała wcześniej radna A. Ocimek. Zabawa była pierwszoligowa, więc się też roześmiałam. Wszyscy rechotali, ale nie z obywatela, tylko z tego co mówił. Wtedy to radny Dziuba poczuł się w obowiązku zwrócić mi uwagę, ale natychmiast został przywołany do porządku przez przewodniczącego RM. Ja zignorowałam pouczenia radnego totalnie ( jak zwykle).

O czym mówił pan P. dowiecie się czytając inną stronkę, bo coś tam pewnie skrobnie.

Po bloku uchwał odczytywano różne pisma. Nie jestem upoważniona do omawiania tu szczegółów, pozostaje mi tylko wspomnieć, że burmistrz bardzo niefajnie komentował pismo państwa Z., którzy zabiegają o przyłącze kanalizacyjne do swojego domu. Równie beznadziejny był zwyczajowy wykład o donosicielu i donosicielach. Oberwało się deko radnym, którzy według M. Naczyńskiego wspierali i wspierają wichrzycieli. Ale ogólnie burmistrz był dziś uśmiechnięty, to i ja się miło uśmiechałam. Było też pismo od strażaków, ale mają teraz lepszego znawcę tematu, to niech Wam opowie.

Tyle o sesji. Jak pewnie zauważyliście, nie jest to dokładna relacja, tylko mój komentarzyk. Subiektywny oczywiście. Teraz troszkę prywaty, bo mi się zaległości porobiły.

Mili Czytacze! Nie biorę aktywnego udziału w zbliżających się wyborach samorządowych. Tak postanowiłam jakiś czas temu i tego się trzymam. Mam jeszcze kilka spraw do dokończenia, które wymagają skupienia, przygotowania i stalowych nerwów. Potem reset.

Nie lajkuję na fb żadnych komitetów ani kandydatów. Oczywiście wiem na kogo oddam swój głos, ale Wam nie powiem. Gdybym publicznie to ogłosiła, automatycznie odwróciłabym się plecami do pozostałych osób, które mi pomagały. Tego nie chcę.

Chyba zacznę się wycofywać z lokalnej polityki. Podkreślam słowo "chyba", bo ostatecznej decyzji jeszcze nie podjęłam. Zobaczę co się będzie działo. Wytłumaczenie jest proste jak konstrukcja cepa: do tej pory żyłam dla innych, teraz mi się zachciało pożyć dla siebie. Nie odcinam się od ludzi, z którymi współpracowałam i nie mam zamiaru rezygnować z przyjaźni prawdziwych przyjaciół, którzy w najtrudniejszych chwilach byli ze mną.

Kilka ciekawych tekstów ( moich) przeczytacie jeszcze na pewno. A co potem - się zobaczy.




I tym optymistycznym akcentem kończę swój wpis.

Do następnego! - Krystyna Koń.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.