Od dziś przestaje istnieć Zakład Pielęgnacyjno-Opiekuńczy przy ulicy
Częstochowskiej 25. Ciekawe, co powiedziałby na to mój tata, który
kilkadziesiąt lat temu przenosił do nowego budynku tzw. Izbę Chorych ?
Pamiętam, jak przed paru laty
burmistrz Naczyński wykorzystał problemy z nieterminowym złożeniem oferty
kontraktowej przez dyrekcję SPZOZ do rozgrywki z ówczesną dyrektor Jadwigą K.
Dużo wtedy było krytyki, patosu i zapewnień o znaczeniu ZPO dla lokalnej
społeczności. Finalnie NFZ podpisał kontrakt na zmniejszoną liczbę łóżek i
sprawa jakby przycichła. Zmieniali się dyrektorzy i w kolejnych latach zakład
trwał. Na granicy opłacalności, ale trwał. Bo był potrzebny, bo na miejsce w
nim stale oczekiwało kilkudziesięciu chętnych. Aż przyszedł rok 2017 i wniosek
przygotowany pod kierunkiem pani dyrektor Renaty Ł.
Wniosek fatalny, wniosek
nie przygotowany, wniosek z góry skazany na niepowodzenie. Ocena NFZ (ale
również ludzi znających się na rzeczy) była miażdżąca. Najlepsza z ofert
złożonych na naszym terenie miała dwukrotnie wyższą punktację (przedborski –
34,5, pozostałe odpowiednio- 54,5; 73,5 oraz 76,5 punktu) ! O czym to świadczy?
O braku profesjonalizmu osób przygotowujących dokumentację kontraktową?
Niewątpliwie. O nieprzygotowaniu jednostki do kolejnego sezonu? Bez dwóch zdań.
O nie zapoznaniu się z warunkami kontraktu i braku kreatywności dyrekcji?
Oczywiście. O braku nadzoru ze strony burmistrza miasta i Rady Społecznej
SPZOZ? Z pewnością. Czy można się jednak dziwić „fachowości” osób zasiadających
w obecnej Radzie, skoro przedstawicielem wojewody jest pan Jan O. –
niewątpliwie wyjątkowej klasy „spec” od służby zdrowia…
Podkreślić należy karygodny
brak konsultacji dyrekcji przygotowującej wniosek z podległymi sobie
pracownikami. Wygląda na to, że pani dyrektor nie była świadoma kwalifikacji
swych podwładnych (!). Kuriozum. Ale mające wpływ na punktację konkursową. I
jeszcze sprawa odwołania SPZOZ od decyzji NFZ. Odwołanie to, w znacznej części
dotyczy nie tyle wątpliwych „przewag” przedborskiej oferty, ale swoistego
donoszenia na pozostałych uczestników postępowania (sic!). Sytuacja wypisz, wymaluj jak na przedborskich
sesjach, kiedy na wytknięte błędy i uchybienia burmistrz odpowiada- „ale za
Ślusarczyka…”. NFZ ustosunkowując się do „odwołania” podkreślił, że wymagania i
dokumenty aplikacyjne, jak również kryteria oceny i zasady punktowania były
jasne i dostępne na równi dla wszystkich zainteresowanych świadczeniodawców.
Wychodzi na to, że nie wszyscy zainteresowani czytali ze zrozumieniem…
Teraz o zainteresowaniu
radnych sprawami gminy, a funkcjonowanie służby zdrowia z pewnością do takich
należy. Za „moich czasów” tego typu afera, jak ta związana z likwidacją ZPO, przyniosłaby
skutek w postaci natychmiastowego wniosku o referendum. Bo radni autentycznie
troszczyli się o to co społeczne. Pamiętam jaki krzyk na komisjach podniósł
się, gdy ówczesny dyrektor SPZOZ- pan W. zupełnie niezobowiązująco rzucił
pomysł przekształcenia podległej mu jednostki w zakład niepubliczny.
Argumentował, że da to wymierne efekty finansowe. Najgłośniej dzioba darł
ówczesny radny opozycyjny. Zgadnijcie, kto? Padały hasła o tym, że służba
zdrowia musi pozostać publiczna, że gmina nie może utracić nad nią kontroli
etc. Okazuje się jednak, że punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. I od
własnego, partykularnego interesu.
Co się bowiem stało w ciągu
ostatnich kilkunastu lat. Ano powiew prywatyzacji w placówkach medycznych
dotarł jednak do Przedborza. Pacjenci zapewne nie narzekają, bo mają wybór.
Poglądy włodarza też uległy metamorfozie (ładnie to ująłem). Teraz wygląda na
to, że interes społeczny się nie liczy, nie liczy się los kilkunastu osób,
które mogą wylądować na bruku, liczy się tylko kasa. Pytanie, czyja? A, że
pytanie nie jest od rzeczy, postaram się udowodnić.
Całkiem niedawno, w atmosferze
skandalu, żona panaburmistrzowa nabyła za psie pieniądze (czyli po wyjątkowo
zaniżonej, w stosunku do wywoławczej, cenie) nieruchomość z budynkiem po byłej
szkole w Nosalewicach. Nabyła, bo podobno nikt nie był zainteresowany. Jakiś
czas potem wyżej wymieniona wystąpiła o wydanie decyzji celu publicznego na
budowę zakładu pielęgnacyjno-opiekuńczego w tejże lokalizacji. Zakładu
pielęgnacyjno-opiekuńczego… W parę miesięcy potem zakład prowadzony przez gminę
Przedbórz, którą zawiaduje mąż wspomnianej pani, daje d… w postępowaniu
konkursowym i traci kontrakt. Potencjalna konkurencja na przyszłość znika, jak
za pociągnięciem czarodziejskiej różdżki. Przypadek?
Wracając do sprawy
„zainteresowania” burmistrza, radnych i tak zwanej „rady” społecznej losami
SPZOZ i ZPO, to należy stwierdzić, że zaistniało ono „nieco” zbyt późno. Grubo
po czasie, można nawet rzec. Niektórzy leją krokodyle łzy, ale tak, by za
bardzo nie narazić się burmistrzowi. Nieprofesjonalna dyrekcja również na razie
ma się dobrze. Bo co tam jakieś ZPO i kilkanaście osób do zwolnienia, co tam
wielotysięczne zobowiązania do uregulowania, co tam środki finansowe pompowane
w zakład w ostatnich latach…
Radni członkowie Rady
Społecznej i sama Rada – szkoda nawet gadać o poziomie tego tworu. Gdzie byli
jego członkowie (z nielicznymi wyjątkami, bo są takie), gdy trzeba było
nadzorować bieżącą działalność SPZOZ, ze szczególnym uwzględnieniem
przygotowywanych ofert? Gdzie był burmistrz? Na wspomnianej radzie i komisjach
jako powód kłopotów placówki podawał on „animozje między górą a dołem” (dla
niewtajemniczonych: pomiędzy personelem przychodni i ZPO). Jeżeli przewodniczy
organu założycielskiego i Rady Społecznej miał wiedzę na temat takowych
animozji, to czemu nie reagował? Na co czekał? A może było mu to na rękę?
Wybitni fachowcy z Rady Społecznej SPZOZ w osobach: M. Naczyński, radny W.
Dziuba i przedstawiciel wojewody- Jan O. zagłosowali za opinią rekomendującą
Radzie Miejskiej likwidację ZPO. Przeciw byli radni: A. Ocimek i M. Koski. Rada
Społeczna załatwiła więc zakład, który powinna wspierać i chronić. W imię
czyich korzyści? Gminy?!?
No nie wiem, bo cała sprawa
może mieć jeszcze jedno dno. Wspomniałem o sporych nakładach na wyposażenie i
adaptację pomieszczeń dla potrzeb ZPO na piętrze budynku przy Częstochowskiej
25. Co stanie się obecnie z tym majątkiem? Przypominam, że póki co nasz
szlachetny włodarz nie dał rady wyrzucić straży pożarnej z części budynku
remizy. Nie znaczy to jednak, że zrezygnował z pełnego wigoru programu dla
seniorów. Być może, jeśli nie udało się tam, to
zagospodaruje się pustostan po zakładzie opiekuńczym. A przy czyjej pomocy?
Pytanie z gatunku retorycznych – naturalnie przy pomocy niezależnego i
samorządnego, nie powiązanego układami stowarzyszenia przyjaciół. Czy fragment
kolejnego budynku i nieruchomości wpadnie w łapy pana K. i spółki? Czy na pewno
cała sprawa związana z likwidacją ZPO wynika li tylko z braku wiedzy i
umiejętności dyrekcji SPZOZ? Ja mam poważne wątpliwości. Nie wiem jak państwo?
Materiał telewizji NTL:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.