piątek, 21 kwietnia 2017

O tym jak kulejący przewrócił się na glebę i chyba już nie wstanie

Nie pierwszy i nie ostatni kulejący zapewne, bo w Przedborzu tak się dzieje. Zwłaszcza z tym, co podlega gminie. W tempie przyspieszonym, odkąd burmistrzem jest M. Naczyński. Prawie bez oporu, bo opór bywa ryzykowny.


Mowa o Zakładzie Pielęgnacyjno - Opiekuńczym. Od tygodnia wiem, że ZPO odpadł z konkursu. Milczałam dla "dobra sprawy", ale "dobro sprawy" moim zdaniem nie nadejdzie. Wiem, że coś się w temacie dzieje, nawet wiem co, ale szanse na reanimację placówki są nikłe.

W największym skrócie: wniosek był kiepski. Były plusy i minusy, ale przeważyły te drugie. Gazeta Radomszczańska opisała sprawę dokładniej i merytorycznie, więc ja nie będę tu powtarzać tego samego. Kupcie Gazetę i poczytajcie. Przygnębiające to jest, ale wiedzieć warto. Ja pozwalam sobie na przedstawienie własnej opinii i proszę ten tekst tak właśnie traktować. Bo w sądach bywam wystarczająco często. Ale to osobny temat, innym razem.

Ogłoszenie o rozstrzygnięciu konkursu  z dnia 14 04 2017




Otóż MOIM ZDANIEM i tylko z ludzkiego punktu widzenia, jest to kolejny krok do zaorania "naszej małej ojczyzny". Jeszcze kilka takich niewypałów i pozostaną w tym mieście tylko prywatne zakłady. My się w Przedborzu ( jako gmina) cofamy w rozwoju, mimo ze oficjalna propaganda sugeruje coś innego. Ad rem:



W ZPO ( podobnie jak wcześniej w ZUK), dyrektorzy zmieniali się tak często, jak często ( czyt. rzadko) niektórzy zmieniają skarpetki. Przesadzam? Niekoniecznie, ja mam wrażenie, że tacy są ( pozwólcie, że ich tu jednak nie wymienię), np. w RM .

Wśród dyrektorów SP ZOZ byli tacy, których warto było zatrzymać za wszelką cenę. Ostatnio pan Marek Glądalski. Przyznaję ( pisałam o tym kiedyś na forum), że początkowo przyglądałam się jego poczynaniom nieco podejrzliwie. Jakoś nie mam zaufania do ludzi namaszczanych przez obecnego burmistrza. Ale kiedy kilka razy miałam okazję wysłuchać tego co pan Glądalski mówił o powierzonych mu zakładach, nabrałam przekonania, że jest to właściwy człowiek na właściwym miejscu. Dawał radę, mimo że odpowiadał za dwie jednostki równocześnie. Potem odpadł z jednej, więc z drugiej odszedł sam. Odpadł, bo miał inną wizję ( dotyczącą ZUK) niż jedynie słuszna wizja i jedynie obowiązująca. "W naszej małej ojczyźnie", bo poza nią bywa różnie, ale ja dziś nie o tym.



Zdaję sobie sprawę, że moimi tekstami przysparzam sobie wrogów. Że wspomnę tylko dyrektor PS albo dyrektor ZSG. Ta ostatnia zapewne by zaprzeczyła ( z uśmiechem), ale ja swoje wiem. Całkiem możliwe, że teraz kolejna pani dyrektor się na mnie obrazi. Trudno, wkalkulowałam to ryzyko w swój życiorys i nie pochlastam się z tego powodu.



Obecnie dyrektorem SP ZOZ jest pani Renata Łuczyńska. Nie jest moim zamiarem jej "dokopać", bo wiem jak się czuje w tej konkretnej sytuacji. Ale od początku wiedziałam, że to jest zła decyzja. Zła decyzja burmistrza i zła decyzja pani Łuczyńskiej. Z kilku względów. Tych względów, ze względu na wzgląd "że tak powiem", omawiać szerzej tu nie będę. Bo jest to nieodpowiedni moment. Ale do tematu wrócę - kiedyś.




Organem założycielskim SP ZOZ jest wiadomo kto. Śledzę na bieżąco wszystko co dotyczy SP ZOZ ( dlaczego, o tym za chwilę) i nie zauważyłam specjalnej troski UM o tą placówkę. Z mojego punktu widzenia, cały czas jest pod górkę, gdy należy zadziałać albo wspomóc. Czasem coś się uda wyszarpać, ale to nie tak powinno być. Jak wiadomo uczestniczę w posiedzeniach radnych i bezradnych, więc kojarzę, kto jak do tematów związanych z placówką opieki zdrowotnej na Częstochowskiej podchodził na przestrzeni ostatnich lat. A jaka jest możliwość samodzielnego podejmowania decyzji przez szefów podlegających służbowo burmistrzowi - też wiem. Pamiętam również pewne sprawy z przeszłości i muszę wspomnieć w tym miejscu Dyrektor Jadwigę Kamińską Nowak. Opinie są różne, ale jestem głęboko przekonana, że wszystkie swoje siły i umiejętności kierowała na to, czego się podjęła. 

Nie pamiętam gdzie to czytałam albo słyszałam, ale dyrektor Renata Łuczyńska ( zapytana) powiedziała kiedyś, że ona bierze urlop w ŚDS w Gaju ( gdzie też jest szefem) i wtedy bywa w SP ZOZ. Pomijam tu sprawę ileż tego urlopu się ma. Ale nie da się, kochani tak "na pół gwizdka", no nie da się ...



Wszystko to o czym wyżej, jak również to o czym na razie ani słowa, złożyło się na to co się stało. Mam informację, że burmistrz Przedborza wybiera się do NFZ w przyszły czwartek. Lyyytości, a po cholerę? - "że tak zapytam". Moim zdaniem klamka zapadła, można się odwołać, należy to zrobić, ale raczej nic z tego nie będzie. Można było - wcześniej!!!  próbować: negocjować, przekonywać, argumentować, walczyć. Ale do tego trzeba siły przebicia, zaangażowania i właściwego czasu dokładnie określonego w komunikatach NFZ. A tzw. "gadane" nigdy jeszcze nie zaszkodziło. W przyszły czwartek można pojechać z równym skutkiem do galerii handlowej na zakupy.



Teraz o tym, dlaczego mnie ten temat boli. Mieszkam w tej krainie mlekiem i miodem płynącej już wiele lat. Nie powiem ile, bo nie będę się na wizji postarzać. Kiedyś byliśmy wszyscy pacjentami tej przychodni. Potem to się troszkę rozlazło, bo przychodnie w mieście są trzy. Bardzo dobrze, bo możliwość wyboru jest zawsze korzystniejsza niż brak takiej możliwości. Ale ... za każdym razem jak coś się kończy pozostaje żal. Bo zlikwidować jest łatwo, ale postawić nazad na nogi najczęściej się nie da. Przykładów na to jest w tej gminie wiele, ale skoro mówimy o SP ZOZ, to wspomnę tylko kuchnię. Była i ni ma - prawo Fatima. Jakie w związku z tym są czasem "jazdy" - każdy, kto się tym interesuje - wie.

ZPO, podobnie jak cały SP ZOZ, na naszych oczach się kurczył ( yes, ściągnęłam to słowo z GR, ale mi tu najlepiej pasuje) i obawiam się, że ten proces się nie zatrzyma. Przewiduję czarny scenariusz na przyszłość, ale ani nie chcę bawić się w proroka, ani podpowiadać burmistrzowi, jeśli jeszcze nie wpadł na to samo co ja. Więc zmilczę - jakiś czas.

ZPO zapewniał fachową opiekę pacjentom, a nam - rodzinom tych pacjentów, możliwość uczestniczenia w tej opiece na miejscu. To się kończy bezpowrotnie.

Są osoby, które stracą pracę. Jedyną pracę. To, co w GR mówi na ten temat pani dyrektor nie rozwiąże problemu. To są konkretni ludzie! Mam pytanie, które jak przypuszczam pozostanie bez odpowiedzi: czy pani dyrektor rozmawiała z pracownikami ZPO? Powtarzanie sobie z ust do ust informacji wypacza je i nie załatwia sprawy.



I na koniec prywata, moja osobista. Byłam przez jakiś czas  przedstawicielem Wojewody w Radzie Społecznej SPZOZ. Na prośbę burmistrza Naczyńskiego. Działałam tam najlepiej jak umiałam, a żeby umieć, starałam się dokładnie zagłębić w tematykę i problemy. Bez wiedzy burmistrza bywałam, interesowałam się, pytałam, śledziłam co się dzieje, jak czegoś nie ogarniałam, to mi wyjaśniano, pilnowałam pewnych spraw...  Słowem: trzymałam rękę na pulsie. Bo albo coś robić dobrze, albo wcale. Było mnie tam widać i myślę, że niektórzy to pamiętają.

Jako członek RS miałam okropną wadę. Postępowałam zgodnie z własnym sumieniem, a nie według jedynie słusznej wizji. Słuchałam argumentów jednej i drugiej strony i wyrabiałam sobie na tej podstawie zdanie. Jak już coś postanowiłam - nie było odwrotu. To się nie mogło podobać.

O tym, że mnie wywalono, dowiedziałam się z prasy, kiedy to przedstawiano mojego następcę. Nawet nie wiem czy on tam jest nadal, czy nastąpiła kolejna zmiana. Z okazji wydarzeń jakie są  teraz, zapytałam kilkoro pracowników SP ZOZ jak działa obecny przedstawiciel Wojewody w RS. Nikt nie wiedział kto nim jest. I to mi wystarczyło za odpowiedź. Żenada!



 Niedawno, z przyczyn politycznych, przedeklarowałam się znowu do SP ZOZ na Częstochowskiej. Jeszcze nie korzystałam z opieki medycznej, bo ani nic mi nie dolega, ani nie mam na to czasu, póki co. Ale pacjentem jestem, więc też mnie szlag trafia, że SP ZOZ ma problemy.


Dawno temu ktoś powiedział ( wiem kto, ale to w tej chwili jest bez znaczenia), że jest patologią, gdy zwierzchnik placówki jest również właścicielem czy współwłaścicielem, czy też tylko małżonkiem właściciela ( nie interesuję się tym) placówki o identycznym profilu działania. Zgadzam się z tym, bez względu na to, jak bardzo to kogoś wkurzy.

Cała ta sytuacja, z utratą kontaktu na ZPO, daje dużo do myślenia. Szczególnie w świetle oto takich faktów:




 Chodzi oczywiście o wydanie Decyzji dla nieruchomości kupionej po obniżonej cenie przez żonę burmistrza, której to nieruchomości Naczyński jest współwłaścicielem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.