Nie pierwszy i nie ostatni kulejący zapewne, bo w Przedborzu tak się dzieje. Zwłaszcza z tym, co podlega gminie. W tempie przyspieszonym, odkąd burmistrzem jest M. Naczyński. Prawie bez oporu, bo opór bywa ryzykowny.
Mowa o Zakładzie Pielęgnacyjno
- Opiekuńczym. Od tygodnia wiem, że ZPO odpadł z konkursu. Milczałam dla
"dobra sprawy", ale "dobro sprawy" moim zdaniem nie
nadejdzie. Wiem, że coś się w temacie dzieje, nawet wiem co, ale szanse na
reanimację placówki są nikłe.
W największym skrócie: wniosek
był kiepski. Były plusy i minusy, ale przeważyły te drugie. Gazeta
Radomszczańska opisała sprawę dokładniej i merytorycznie, więc ja nie będę tu
powtarzać tego samego. Kupcie Gazetę i poczytajcie. Przygnębiające to jest, ale
wiedzieć warto. Ja pozwalam sobie na przedstawienie własnej opinii i proszę ten
tekst tak właśnie traktować. Bo w sądach bywam wystarczająco często. Ale to
osobny temat, innym razem.
Ogłoszenie o rozstrzygnięciu konkursu z dnia 14 04 2017 |
Otóż MOIM ZDANIEM i tylko z
ludzkiego punktu widzenia, jest to kolejny krok do zaorania "naszej małej
ojczyzny". Jeszcze kilka takich niewypałów i pozostaną w tym mieście tylko
prywatne zakłady. My się w Przedborzu ( jako gmina) cofamy w rozwoju, mimo ze
oficjalna propaganda sugeruje coś innego. Ad rem:
W ZPO ( podobnie jak wcześniej
w ZUK), dyrektorzy zmieniali się tak często, jak często ( czyt. rzadko)
niektórzy zmieniają skarpetki. Przesadzam? Niekoniecznie, ja mam wrażenie, że
tacy są ( pozwólcie, że ich tu jednak nie wymienię), np. w RM .
Wśród dyrektorów SP ZOZ byli
tacy, których warto było zatrzymać za wszelką cenę. Ostatnio pan Marek
Glądalski. Przyznaję ( pisałam o tym kiedyś na forum), że początkowo
przyglądałam się jego poczynaniom nieco podejrzliwie. Jakoś nie mam zaufania do
ludzi namaszczanych przez obecnego burmistrza. Ale kiedy kilka razy miałam
okazję wysłuchać tego co pan Glądalski mówił o powierzonych mu zakładach,
nabrałam przekonania, że jest to właściwy człowiek na właściwym miejscu. Dawał
radę, mimo że odpowiadał za dwie jednostki równocześnie. Potem odpadł z jednej,
więc z drugiej odszedł sam. Odpadł, bo miał inną wizję ( dotyczącą ZUK) niż
jedynie słuszna wizja i jedynie obowiązująca. "W naszej małej
ojczyźnie", bo poza nią bywa różnie, ale ja dziś nie o tym.
Zdaję sobie sprawę, że moimi
tekstami przysparzam sobie wrogów. Że wspomnę tylko dyrektor PS albo dyrektor
ZSG. Ta ostatnia zapewne by zaprzeczyła ( z uśmiechem), ale ja swoje wiem.
Całkiem możliwe, że teraz kolejna pani dyrektor się na mnie obrazi. Trudno, wkalkulowałam
to ryzyko w swój życiorys i nie pochlastam się z tego powodu.
Obecnie dyrektorem SP ZOZ jest
pani Renata Łuczyńska. Nie jest moim zamiarem jej "dokopać", bo wiem
jak się czuje w tej konkretnej sytuacji. Ale od początku wiedziałam, że to jest
zła decyzja. Zła decyzja burmistrza i zła decyzja pani Łuczyńskiej. Z kilku
względów. Tych względów, ze względu na wzgląd "że tak powiem",
omawiać szerzej tu nie będę. Bo jest to nieodpowiedni moment. Ale do tematu
wrócę - kiedyś.
Organem założycielskim SP ZOZ jest wiadomo kto. Śledzę na bieżąco wszystko co dotyczy SP ZOZ ( dlaczego, o tym za chwilę) i nie zauważyłam specjalnej troski UM o tą placówkę. Z mojego punktu widzenia, cały czas jest pod górkę, gdy należy zadziałać albo wspomóc. Czasem coś się uda wyszarpać, ale to nie tak powinno być. Jak wiadomo uczestniczę w posiedzeniach radnych i bezradnych, więc kojarzę, kto jak do tematów związanych z placówką opieki zdrowotnej na Częstochowskiej podchodził na przestrzeni ostatnich lat. A jaka jest możliwość samodzielnego podejmowania decyzji przez szefów podlegających służbowo burmistrzowi - też wiem. Pamiętam również pewne sprawy z przeszłości i muszę wspomnieć w tym miejscu Dyrektor Jadwigę Kamińską Nowak. Opinie są różne, ale jestem głęboko przekonana, że wszystkie swoje siły i umiejętności kierowała na to, czego się podjęła.
Nie pamiętam gdzie to czytałam
albo słyszałam, ale dyrektor Renata Łuczyńska ( zapytana) powiedziała kiedyś,
że ona bierze urlop w ŚDS w Gaju ( gdzie też jest szefem) i wtedy bywa w SP ZOZ.
Pomijam tu sprawę ileż tego urlopu się ma. Ale nie da się, kochani tak "na
pół gwizdka", no nie da się ...
Wszystko to o czym wyżej, jak
również to o czym na razie ani słowa, złożyło się na to co się stało. Mam
informację, że burmistrz Przedborza wybiera się do NFZ w przyszły czwartek.
Lyyytości, a po cholerę? - "że tak zapytam". Moim zdaniem klamka
zapadła, można się odwołać, należy to zrobić, ale raczej nic z tego nie będzie.
Można było - wcześniej!!! próbować: negocjować, przekonywać, argumentować,
walczyć. Ale do tego trzeba siły przebicia, zaangażowania i właściwego czasu
dokładnie określonego w komunikatach NFZ. A tzw. "gadane" nigdy
jeszcze nie zaszkodziło. W przyszły czwartek można pojechać z równym skutkiem
do galerii handlowej na zakupy.
Teraz o tym, dlaczego mnie ten
temat boli. Mieszkam w tej krainie mlekiem i miodem płynącej już wiele lat. Nie
powiem ile, bo nie będę się na wizji postarzać. Kiedyś byliśmy wszyscy
pacjentami tej przychodni. Potem to się troszkę rozlazło, bo przychodnie w mieście
są trzy. Bardzo dobrze, bo możliwość wyboru jest zawsze korzystniejsza niż brak
takiej możliwości. Ale ... za każdym razem jak coś się kończy pozostaje żal. Bo
zlikwidować jest łatwo, ale postawić nazad na nogi najczęściej się nie da.
Przykładów na to jest w tej gminie wiele, ale skoro mówimy o SP ZOZ, to wspomnę
tylko kuchnię. Była i ni ma - prawo Fatima. Jakie w związku z tym są czasem
"jazdy" - każdy, kto się tym interesuje - wie.
ZPO, podobnie jak cały SP ZOZ,
na naszych oczach się kurczył ( yes, ściągnęłam to słowo z GR, ale mi tu
najlepiej pasuje) i obawiam się, że ten proces się nie zatrzyma. Przewiduję
czarny scenariusz na przyszłość, ale ani nie chcę bawić się w proroka, ani
podpowiadać burmistrzowi, jeśli jeszcze nie wpadł na to samo co ja. Więc
zmilczę - jakiś czas.
ZPO zapewniał fachową opiekę
pacjentom, a nam - rodzinom tych pacjentów, możliwość uczestniczenia w tej
opiece na miejscu. To się kończy bezpowrotnie.
Są osoby, które stracą pracę.
Jedyną pracę. To, co w GR mówi na ten temat pani dyrektor nie rozwiąże
problemu. To są konkretni ludzie! Mam pytanie, które jak przypuszczam
pozostanie bez odpowiedzi: czy pani dyrektor rozmawiała z pracownikami ZPO?
Powtarzanie sobie z ust do ust informacji wypacza je i nie załatwia sprawy.
I na koniec prywata, moja
osobista. Byłam przez jakiś czas przedstawicielem Wojewody w Radzie
Społecznej SPZOZ. Na prośbę burmistrza Naczyńskiego. Działałam tam najlepiej
jak umiałam, a żeby umieć, starałam się dokładnie zagłębić w tematykę i
problemy. Bez wiedzy burmistrza bywałam, interesowałam się, pytałam, śledziłam
co się dzieje, jak czegoś nie ogarniałam, to mi wyjaśniano, pilnowałam pewnych
spraw... Słowem: trzymałam rękę na pulsie. Bo albo coś robić dobrze, albo
wcale. Było mnie tam widać i myślę, że niektórzy to pamiętają.
Jako członek RS miałam okropną
wadę. Postępowałam zgodnie z własnym sumieniem, a nie według jedynie słusznej
wizji. Słuchałam argumentów jednej i drugiej strony i wyrabiałam sobie na tej
podstawie zdanie. Jak już coś postanowiłam - nie było odwrotu. To się nie mogło
podobać.
O tym, że mnie wywalono,
dowiedziałam się z prasy, kiedy to przedstawiano mojego następcę. Nawet nie
wiem czy on tam jest nadal, czy nastąpiła kolejna zmiana. Z okazji wydarzeń
jakie są teraz, zapytałam kilkoro pracowników SP ZOZ jak działa obecny
przedstawiciel Wojewody w RS. Nikt nie wiedział kto nim jest. I to mi
wystarczyło za odpowiedź. Żenada!
Niedawno, z przyczyn politycznych, przedeklarowałam się znowu do SP ZOZ na
Częstochowskiej. Jeszcze nie korzystałam z opieki medycznej, bo ani nic mi nie
dolega, ani nie mam na to czasu, póki co. Ale pacjentem jestem, więc też mnie
szlag trafia, że SP ZOZ ma problemy.
Dawno temu ktoś powiedział (
wiem kto, ale to w tej chwili jest bez znaczenia), że jest patologią, gdy
zwierzchnik placówki jest również właścicielem czy współwłaścicielem, czy też
tylko małżonkiem właściciela ( nie interesuję się tym) placówki o identycznym
profilu działania. Zgadzam się z tym, bez względu na to, jak bardzo to kogoś
wkurzy.
Cała ta sytuacja, z utratą kontaktu na ZPO, daje dużo do myślenia. Szczególnie w świetle oto takich faktów:
Chodzi oczywiście o wydanie Decyzji dla nieruchomości kupionej po obniżonej cenie przez żonę burmistrza, której to nieruchomości Naczyński jest współwłaścicielem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.