niedziela, 11 grudnia 2016

Fasmantagorii budżetowych na 2017 ciąg dalszy

Przełożone na dzień 9 grudnia ( z powodu awarii pieca) posiedzenie komisji łączonych rozpoczęło się z tradycyjnym poślizgiem. Jakieś 20 minut. Warto by może pomyśleć o składce społeczeństwa na zakup zegarków dla tych, od których rozpoczęcie obrad jest uzależnione. Bo to, że niektórzy nie szanują własnego czasu, to ich sprawa, ale to że nie szanują czasu innych jest już tylko brakiem kultury.

Po formalnościach, przewodniczący obradom radny J. Mąkosa udzielił głosu zaproszonemu księdzu proboszczowi. Omawiano sprawy związane z cmentarzem i problemy ze śmieciami cmentarnymi. Zaproszony gość przedstawił temat ogólnie, a na szczegółowe omawianie konkretnych problemów zaprosił radnych do domu formacji na najbliższy czwartek.

Potem radni opiniowali projekt protokołu komisji zajmującej się przydziałem mieszkań w nowo powstałym budynku socjalnym przy ulicy Koneckiej. Radni zatwierdzili ten projekt jednogłośnie.

Następnie przystąpiono do omawiania spraw związanych z budżetem, a więc do zebranych dołączyła skarbnik gminy E. Młynarczyk. W trakcie tej części obrad, radna A. Ocimek próbowała ustalić, dlaczego szefowa działu inwestycji w sposób nieprawidłowy udzieliła jej odpowiedzi na pytanie dotyczące inwestycji. Przewodniczący obradom ze wszystkich sił usiłował ten niewygodny temat ukrócić, natomiast w roli obrończyni pani Barteckiej dość ostro wystąpiła pani skarbnik. Argumenty miała podobne jak jej przełożony, czyli "ja uważam". W tej gminie, jeśli skarbnik, sekretarz albo burmistrz coś "uważa", staje się to normą obowiązującą. Na szczęście jeszcze ciągle nie dla wszystkich. Ale konkretnej odpowiedzi poza tym co pani skarbnik uważa, radna Ocimek nie uzyskała.
Radny Dziuba (pierwszy z lewej) chyba wpadł w komisyjny letarg??

Zauważyć wypada, że jak tylko ktoś z radnych niepodporządkowany usiłuje o coś dopytać, burmistrz staje się niezwykle nerwowy. Czasem od oka poprosi o głos, ale jak już wytrzyma się jego tyradę ( przeważnie niezwiązaną z tematem albo zapytaniem), to już o głos nie prosi. Przerywa mówiącym, robi dziwne miny, kręci przecząco głową i śmieje się nie wiedzieć czemu. Oraz oczywiście powtarza to co powiedział wcześniej. Na zwróconą mu w tej kwestii uwagę przez radnego M. Koskiego ma zawsze taką samą odpowiedź: "niektórym trzeba powtarzać, żeby dotarło". Ot, patent na rację - we własnym mniemaniu. I jeszcze się nigdy nie zdarzyło, żeby ktoś kto akurat obradom przewodniczy, zareagował na te beznadziejne zachowania i wypowiedzi. Wyszło też przy okazji, że burmistrz omawiany temat traktuje różnie, w zależności od tego, kogo dotyczy.

Co tam radny Dziuba, w nóżkę pana gryzie? 


W sprawach różnych usiłował dopytać o kilka spraw radny Koski, ale wszystko przebiegało utartym torem. Radny Dziuba dogadywał bez udzielenia mu głosu. Lubi, to może, bo niektórych żadne zasady nie obowiązują. Radny Jarosz przez cały czas bacznie lustrował obecne na sali mieszkanki gminy w liczbie 2. Coś tam pod nosem komentował, śmiał się i ogólnie robił dziwaczne wrażenie. Za to burmistrz, z uwagi na robione zdjęcia, starał się bardzo pilnować swojej mimiki. Powiedzmy oględnie - nie zawsze mu się to udawało.

Ogólnie panował pośpiech niewyobrażalny, radny Mąkosa starał się jak zwykle zakończyć obrady ograniczając czas wypowiedzi radnym niewygodnym. Dziwi w tej sytuacji notoryczne opóźnianie rozpoczęcia obrad, jak również tolerowanie rozpaczliwie długich i niemerytorycznych wypowiedzi burmistrza. Poganiani są tylko radni opozycyjni. Radni- bezradni mają zapewnioną swobodę wypowiedzi, bez względu na to jakie głupstwa czasem wygadują i ile to trwa. Radny Mąkosa jest pod tym względem tak samo nieobiektywny jak radny Stępień czy radny Zawisza.

Obrady przedborskich radnych, zawsze prowadzone są stronniczo, z uprzywilejowaniem ulubieńców burmistrza.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.