czwartek, 22 września 2016

Cywilizacji łyk w Przedborzu

Dziś w obradach komisji łączonych uczestniczyli goście z zewnątrz w osobach przedstawicieli Generalnej Dyrekcji Dróg. Obydwaj panowie przypomnieli obecnym na sali, że dyskusje mogą mieć cywilizowany przebieg. Oraz uzmysłowili (obecnym), że żyjemy w wariatkowie i przywykliśmy już do cyrku jaki nam się funduje. A kultura na sali obrad po prostu zadziwiła.

 
Ale po kolei.

Z czternastu członków komisji łączonych nieobecni byli: członkowie KR, radni: Jarosz, Stępień i Dziuba, poza tym radny Wnuk i przewodniczący RM K. Zawisza. Omawiane były początkowo zmiany w budżecie, toteż na sali pojawiły się: skarbnik, pani E. Młynarczyk i kierownik referatu inwestycji, pani A. Bartecka. Pod nieobecność burmistrza Naczyńskiego, obie panie broniły niezbyt przekonująco jego decyzji. I tak, pomijając błędy językowe typu "osoby z uprawnieniami posiadające uprawnienia", pani Bartecka tłumaczyła nieudolnie swój brak reakcji na wnioski radnego M. Koskiego. Radny jest konsekwentny, poprosił o wyjaśnienia, pani Bartecka obiecała je jeszcze podczas trwania obrad, po czym ulotniła się po angielsku i już się nie pokazała. Pani Młynarczyk jak lwica w obronie swoich lwiątek usiłowała wytłumaczyć dziwne priorytety w naszej gminie. Konkretnie np. wycofanie się z tegorocznej realizacji termomodernizacji budynku SP ZOZ, zlekceważenie problemu pieca do wymiany tamże, przesunięcie termomodernizacji szkoły w Górach Mokrych, budynku UM przy ul. Pocztowej. Słowem: to, że robią to co uznają za ważne, a resztę jak zwykle odsuwają w czasie. Konkretnie na rok 2017. Mimo wcześniejszej propagandy uprawianej na łamach gminnego szmatławca zwanego Biuletynem.
 
Z obserwacji wiadomo, że priorytety ustala burmistrz, a jego armia ( kiepskich ) urzędników tylko broni tego co postanowił. Wytyczne są jasne, a "odpowiedzi" pań równie agresywne, jak "odpowiedzi" pryncypała.


Przewodniczący prowadzący obrady komisji łączonych, radny Mąkosa, dość obcesowo w pewnym momencie zwrócił uwagę radnemu Koskiemu, że zabiera głos nie prosząc o jego udzielenie. Radny Koski - dodajmy - odezwał się w omawianym temacie merytorycznie. Warto więc chyba zwrócić i radnemu Mąkosie uwagę, że skarbnik, sekretarz UM i kierownik inwestycji nigdy o głos nie proszą, a mówią kiedy uznają to za stosowne. No a burmistrz to już całkiem osobne zjawisko w tej kwestii. Dziś o głos poprosił raz, gestem, wysuwając kciuk w taki sposób, jakby łapał autostop. Ale póki co burmistrza nie było na sali. Dzień dzisiejszy w większej jego części spędził w Sądzie Rejonowym w Radomsku ( dwie rozprawy w których występuje w roli oskarżonego z art 212 kk, czyli pomawiania innych).

Gdy podjęto stosowne decyzje związane z budżetem, nastąpiła krótka przerwa. W tym czasie wyparował radny Obarzanek. Potem zaproszeni goście, tj. fachowcy od spraw związanych z drogami, szczegółowo i merytorycznie opowiadali o procedurach, przepisach i problemach związanych z ich działalnością na terenie naszej gminy i nie tylko. Obydwaj panowie prezentowali temat językiem kulturalnym, odpowiadali na każde zadane pytanie oraz udzielali wyjaśnień. Widząc taki kontrast między tym, co nam się serwuje w Przedborzu, a tym co pokazali goście z zewnątrz, z przykrością należy stwierdzić, że tu w Przedborzu przywykliśmy już do chamstwa i zapomnieliśmy, że można inaczej. Że poza granicami naszej gminy jest jednak normalnie.


 
W trakcie obrad zaczęli się pojawiać kolejno członkowie komisji rewizyjnej, która miała się odbyć wcześniej a nie odbyła się z powodu ich nieobecności. Przybył też burmistrz. Jego zachowanie było tradycyjnie fatalne. Efekty wizualne typu: majtanie nogami pod stołem, wywracanie oczami, lustrowanie sufitu, przerywanie mówiącym lub dogadywanie półgłosem uwag w trakcie wypowiedzi innych, za każdym razem automatycznie przyciągają wzrok. Podczas mówienia burmistrz poklepywał stół, rozkładał szeroko ręce w geście rozpaczy, pokazywał palcem coś, czego poza nim nikt nie widział. Ruchy ma mocno nieskoordynowane od jakiegoś czasu i trudno za tym nadążyć. Coraz częściej też padają z jego ust zwroty całkowicie niezrozumiałe. Dziś było coś o dziadostwie i o czymś nośnościowym, ale o co chodziło - nie wiadomo. Najgorzej burmistrz wypadł w momencie, gdy pan Szkup zaproponował, aby skorzystał z pomocy pani poseł Milczanowskiej, która w sejmie zajmuje się sprawami dróg. Niezbyt subtelny rechot był jedyną odpowiedzią. A gość kilka razy wypowiadał się o pani poseł pozytywnie. Za każdym razem powodowało to jakieś dziwne grymasy u M. Naczyńskiego.

Ostatni na sali pojawił się radny Dziuba. Cichy i smutny, zajął swoje miejsce i drapał się po głowie w milczeniu. Potem rzucił półgłosem kilka zdań, na które nikt nie zwrócił uwagi i tak dotrwał do końca obrad. Z tego co dało się usłyszeć, przewodniczący Mąkosa listę obecności zamknął wcześniej, tak wiec chyba pan radny przybył na daremno. Czyżby smutek był nadal efektem porażki jakiej niedawno doznał?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.