sobota, 11 lipca 2020

Miło nie będzie

Jak już wiecie, otrzymałam Postanowienie Sądu Najwyższego w sprawie kasacji wniesionej przez obrońcę skazanego prawomocnym wyrokiem Sądu Okręgowego byłego burmistrza Przedborza. 


Ponieważ po informacji na Jawnym Przedborzu dostałam wiele pytań... wróć! Dostałam w zasadzie jedno pytanie, ale od wielu osób, wyjaśnię o co chodzi. Bo nie o to, o co pytaliście. Najkrócej i najprościej: 

Sąd postanowił "oddalić kasację jako oczywiście bezzasadną w zakresie zarzutu uchybienia" (...), a w pozostałym zakresie "pozostawić kasację bez rozpoznania". Zasądzono również od skazanego koszty postępowania kasacyjnego. Czyli były burmistrz kasację przegrał. 
Oczywiście jest też uzasadnienie. Nie będę tego rozkminiać na wizji szczegółowo. Z grubsza chodzi o to, że kasacja jest taka sama jak apelacja, którą to apelację rozpatrzył już Sąd II instancji. Prócz tego, obrońca skazanego powoływał się na niewłaściwe przepisy w związku z tą konkretną sprawą i zarzutami podniesionymi w kasacji. 
Od siebie dodam, że to co o kasacji opowiadał rok temu skazany, to były pobożne życzenia. Sąd Najwyższy nie zajmuje się sprawdzaniem pracy policji i prokuratury, czytaniem zeznań świadków, ponownym rozpatrywaniem dowodów i podważaniem pracy sędziów. Ale to już trzeba sobie doczytać i się douczyć, zanim się zacznie ludziom wióry z mózgu robić. Ja to wiedziałam, więc tylko mi się krew gotowała, jak czytałam albo słuchałam tych bajek dla ciemniaków. A ponieważ wcześniej znałam treść apelacji i kasacji, przypuszczałam, że tak właśnie będzie. Trochę się już w tych sprawach sądowych "otrzaskałam" i choć nie jestem prawnikiem, coraz więcej wiem i chwytam z tych zawiłości. "Że tak powiem", nie chwaląc się, tylko informując. 

A teraz z innej beczki. Muszę, bo się uduszę. 
Do pewnego momentu nie mieściło mi się w głowie, do jakiego dna może dojść walka polityczna. Zwłaszcza w takiej małej dziurze, gdzie wszyscy się znają. Moim zdaniem nie ma żadnych powodów ani argumentów, które by usprawiedliwiały takie metody, jakimi zwalczano w Przedborzu opozycję. Ale już się stało i nie odstanie.
W tej sprawie pokrzywdzonych było troje, ale to co się rozpętało w tym popieprzonym mieście po prawomocnym wyroku, dotykało już w zasadzie tylko mnie. Stąd taka myśl się u mnie pojawiła, że to jednak głównie o mnie chodziło. A jeśli nawet bym się myliła, to i tak wypowiadać się będę tylko za siebie.

Nie chodzi mi o to, że skazany po zakończonym procesie opowiadał głupoty. Że wyrok polityczny ( wskazywał na PiS, z którym ja nie mam i nie chcę mieć nic wspólnego). Że inkwizycyjny, oparty na "wiarze" - do dziś nie wiem o co kaman. Że został skazany bez dowodów, choć wszystkie dowody opisane są w uzasadnieniu wyroku, a on to uzasadnienie otrzymał tak samo jak ja. Że zniszczono człowieka, choć wiadomo, że tylko stanowisko stracił i kasy trochę poszło. Nie chodzi o obrzydliwe kłamstwa na każdym etapie. A nawet nie chodzi o te teksty, że taki wyrok nie może się ostać, że kasacja jest świetnie napisana i zostanie uniewinniony. Starałam się jakoś zrozumieć te i inne występy, bo się bronił, chciał się wybielić, to zapodawał. Ale że robił to moim kosztem, to już było paskudne.

Pamiętacie te wywiady? Te teksty idiotyczne o mnie i pod moim adresem? Te próby poniżania, ośmieszania? No nie, nie liczyłam na słowo "przepraszam", choć należało się pokrzywdzonym jak psu buda. Znam człowieka i wiem, że nie potrafi. Wystarczyło milczeć. Tego też nie umiał.
Wszystkiego nie wiecie, nawet jeśli obejrzeliście wszystko co było w necie i w tivi i przeczytaliście wszystko, co było w gazetach. Działo się też w realu. Ale w realu, do tego co wyprawiał skazany, dochodziło też to, co wyprawiali niektórzy z "drogich mieszkańców". 

Ja nie wiem czego trzeba tym "drogim mieszkańcom", żeby uznali coś za fakt. Co musiałoby się stać, żeby zrozumieli kto był poszkodowany menelskimi działaniami, a kto złamał prawo. Przecież to nie jest trudne do ogarnięcia, to czego nie rozumiecie? 
Że to był wyrok zapadły w wydziale karnym sądu I i II instancji za przestępstwo umyślne ścigane z urzędu? Wszyscy się pomylili? Policja, prokuratura i dwa sądy? To macie teraz jeszcze kasację rozpatrzoną - jeszcze mało? 

Więcej nie będzie, bo to już była ostatnia nadzieja skazanego. On się tego trzymał wiadomo dlaczego, ale Wy ludzie? Dlaczego? I po co?

Nie mam tu rodziny, bo krewni mieszkają na Śląsku, a dzieci są dorosłe, wyjechały i chwała Bogu. Niech żyją w normalnym świecie, wśród normalnych ludzi. Mam w Przedborzu fajnych znajomych, na których mogę liczyć. Wspierali mnie gdy tego potrzebowałam i do dziś pytają czy wszystko ok, bo jak nie, to oni są. Nietrafione znajomości ucięłam, fałszywców wywaliłam z życiorysu i jest ok. Pozostali, to obcy ludzie. Są wśród nich życzliwi, są obojętni, a reszta ... jest po prostu podła jak jasny gwint. Ich prawo i wybór, dopóki to nikomu nie szkodzi. 
Ta reszta dała mi popalić wtedy, gdy już wszystko było jasne i oczywiste. Zaćmienia mózgu dostali. Wtedy, gdy już nikt nie mógł powiedzieć, że nie wie, nie rozumie, nie dowierza. To nie było fajne, bo co innego jeden łobuz, co innego całe stado. A skazany w jakimś beznadziejnym programie z przekonaniem twierdził, że jego zwolenników jest więcej, niż pozostałych. Moim zdaniem to jest przygnębiający obraz Przedborza - taka większość. Z czego się tu cieszyć? Że większość jest niekumata i chamska? Jak żyć wśród takich ludzi? 

Gdy już mimo obrzydzenia jakoś to jednak przełknęłam i przetrawiłam, zrozumiałam, dlaczego działy się inne paskudne historie w tamtym okresie. Np. doszło do moich uszu, że w jednej z przychodni dyskutuje się na mój temat, a nawet namawia się niektórych pacjentów, żeby na mnie wpłynęli. To trzeba mieć zryty beret ... Raz, że ja się nie naginam jak tam byle komu pasuje. Dwa, że porada lekarska powinna dotyczyć tego, kto po nią przyszedł. Inny przykład: atak bezczelnego gówniarza, którego tatuś był zwolennikiem chorego układu. W biały dzień, na ulicy, zajechał mi drogę, wyskoczył ze swego szpanerskiego autka i dalej mleć pyskiem. A jak go policja o to spytała, to sklerozy dostał nagle. Wiecie też, że były inne procesy w sprawie gróźb pod moim adresem. W przypadku tamtej osoby to nie było podżeganie, ale inspiracja niewątpliwie tak. Groźbami, ale też linią obrony. Od początku do końca kłamstwa, tabuny świadków i ... kasacja, oczywiście. Też czytałam, ale to osobny temat, który omówię szerzej we właściwym czasie. Do tego wszystkiego jeszcze te ropuchy przedborskie. Sorry, tak nazywam osoby, które zaczepiały mnie na ulicach i w sklepach po skazaniu byłego burmistrza. Wyzywały prymitywnie, czasem ordynarnie, dogadywały ... Tak, tak, dobrze czujecie, mam o to żal i pretensje, bo to było nienormalne! Nienormalne i wredne.

Nie piszę tego wszystkiego, żeby sobie pobiadolić, bo ani to nie leży w mojej naturze, ani nic by to nie przyniosło pozytywnego. Piszę, bo jest okazja, żeby się zastanowić, czy w takim gównianym Pcimiu chcemy żyć. Przyczyna tego, co się wydarzyło i co podzieliło miasto już nie istnieje i już nie wróci. Może pora puknąć się w głowę i zmienić chamskie nawyki? A już całkiem na koniec zapytam: co z "petycją" muminki ? Petycją, którą podpisało podobno 2 000 osób? 


I to pytanie zostawiam bez odpowiedzi. I bez komentarza, choć jęzor mnie świerzbi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.