sobota, 12 stycznia 2019

Robiła na drutach

Mili Czytacze! Muszę się nieco zresetować, dlatego dziś ten tekst. Taki rozrywkowy trochę. Ale spoko! Nie chodzi o jakieś druty ciągnione, żarzone, zawleczkowe ( nie wiem o co kaman). Chodzi o akcesoria dziewiarskie, czyli takie druty do robótek ręcznych. Nooo ... dwa druty, kłębek włóczki i heja robimy skarpetki albo inny berecik. 

Od razu wyjaśniam: 

to nie jest poradnik dziewiarski, Panów zapraszam do lektury tak samo jak Panie. 

Ludziaszki sympatyczne! Ja już mam swoje lata i oczy mi się męczą przy takiej dłubaninie, ale owszem, potrafię i w przeszłości niejedno sobie albo dzieciom wyprodukowałam. Ale co będę owijać wełnę w bawełnę, albo inszą anilanę: już mi się nie chce teraz. Są jednak tacy, którym nadal się chce. I dziergają, czyli ROBIĄ NA DRUTACH. 

Jest to zajęcie o tyle przyjemne ( i pożyteczne - 2 w 1), że można np. patrzeć w tivi i pracować. Tym bardziej można czegoś słuchać i kontrolować jednocześnie robótkę. Tak było w omawianym tu przypadku. Ad rem: 

Na jednym z posiedzeń przedborskich radnych, nie pamiętam czy to była komisja czy sesja, ale to bez znaczenia, moja znajoma przysłuchując się "obradom", majtała drutami produkując dajmy na to bluzeczkę dla swojej latorośli. Nikomu nie zagrażała, w nikogo drutami nie dźgała, nie robiła hałasu. A co najważniejsze: w żaden sposób nie zakłócała przebiegu doniosłego spotkania ani podejmowania jeszcze bardziej doniosłych uchwał. Siedziała se cichuśko, troszkie na boczku, zerkała czasem na przedstawienie i ... ROBIŁA NA DRUTACH. Ja też tam byłam, więc wiem to wszystko o czym tu piszę "że tak powiem" z autopsji. 

Pamiętam kto pierwszy zwrócił na to niegodne zachowanie ( hahaha) uwagę. OK, nie będę palcem pokazywać, choć mogłabym, skoro foch. Ale odpuszczam, wszak słynę z dyplomacji i kultury osobistej. Wspomnę tylko, że wtedy padły słowa o powadze posiedzenia ( hahaha, w Przedborzu, tak, tak, o powadze). Znajoma coś tam wtedy odpaliła, że inni zabawiają się telefonikami, choć powinni brać czynny i przytomny udział w "obradach" i dalej dziergała. Chyba chodziło jej o to, że niektórzy radni + obecni na sali urzędnicy nie zajmują się tym czym powinni. Mimo faktu, że biorą za to pieniądze. Yes ... 

Mili Czytacze, chcecie - to wierzcie, chcecie - nie wierzcie, ale ja na serio w niektórych miejscach usilnie staram się zachować powagę. Wychowano mnie prawidłowo i przestrzeganie pewnych zasad nie sprawia mi żadnego kłopotu ani trudności. Mam to po prostu we krwi. Ale!!! 

Jestem człowiekiem, nie sprzętem. A w związku z tym posiadam mózg, serce, uczucia i czasem reaguję spontanicznie na śmiesznostki. Nie to żebym rżała jak koń, nic z tych rzeczy. Po prostu chichoczę sobie cichutko jak ktoś palnie bzdeta i w dodatku mnie tym zaskoczy. To są odruchy, ludzie! To działa podobnie jak instynkt samozachowawczy. Np. pędzi jakiś wariat samochodem, to się cofamy, żeby nas nie przyhaczył, czyż nie? Spada cegła z dachu, jeśli zdążymy, to pryskamy na bok, co by w dekiel nie oberwać, tak? Pies chce nas capnąć - włazimy na drzewo, bo on nie wlezie. A jak ktoś palnie głupotę, to się śmiejemy, często zanim pomyślimy - zgadza się? 

Przyznaję się bez bicia: zdarza mi się uśmiechnąć, albo roześmiać, ale słowo, że bez przesady i nadmiernego hałasu. Wtedy, gdy koleżance zwrócono uwagę, zdaje mi się że też mi się śmiać chciało. I jest wielce prawdopodobne że się ździebko pośmiałam. Jakoś nie potrafię zrozumieć, że w sali konferencyjnej przedborskiego ratusza rechotać mogą wszyscy zusammen do kupy, ino jo ni mogie. Bo mój uśmiech: ewidentnie prowokuje, świadczy o lekceważeniu niektórych osób, no i oczywiście przeszkadza. To chyba działa podobnie jak to, że podczas "obrad" przedborskiej RM można być pijanym, wulgarnym, awanturniczym, chamskim, brudnym, bezczelnym, itede, ale nie można: 

ROBIĆ NA DRUTACH! 


Ludzieee!!! Żebym ja wiedziała wtedy, ile razy przyjdzie mi potem wysłuchać niezwykle istotnej ęformacji, że moja znajoma ROBIŁA NA DRUTACH, to bym jej te druty zabrała. Albo cuś. Ale nie przewidziałam tego. Bo nie jestem jasnowidzem, nie zatrudniam jasnowidzów i nie korzystam z rad jasnowidzów. 

Mili Czytacze! Wysłuchać czegoś raz, trzy albo nawet pięć - można. Ale jak się to samo słyszy kilkadziesiąt razy, to uż se ne da! Nie dość że nudzi, to jeszcze zaczyna śmieszyć. No bo co z tego, że ROBIŁA NA DRUTACH? Robiła, pewnie zrobiła, latorośl już pewnie wyrosła, albo się łach sfilcował, a my obie ( ta znajoma i ja) nadal słyszymy, że ona ROBIŁA NA DRUTACH. Słyszymy o tym w różnych sytuacjach i okolicznościach, oraz od różnych osób. Najczęściej ęformacja wypowiadana jest patetycznie, dobitnie i z trwogą w oczach, jakby to było coś w rodzaju: 

"Zbrodnia to niesłychana 
Pani zabija pana" ( Mickiewicz, Lilije). 


Tymczasem nikt nikogo nie ten teges, jeno koleżanka ... razem bracia i siostry: 

ROBIŁA NA DRUTACH. 

Jak to powtarza wiele osób, bez związku z tym o co kaman, to sorry, ale zaczynam podejrzewać, że jednak ktoś tym steruje. A i to jeszcze jest pryszcz! 

Bo okazuje się najmilejsi, że można zapomnieć wszystko, ale tego jednego nie. 


Nie pamięta się ( cały czas mowa o "obradach" przedborskiej RM – to ważne!) np:

- rozpaczliwej w odbiorze części sesji prowadzonej przez pijanego przewodniczącego RM;
- awantury, jaką onegdaj zrobił "starszy, schorowany pan", wyzywając wulgarnym językiem własną córkę, radnego i siedzącego na sali mieszkańca Przedborza;

- draki, jaką urządził inny obywatel naszego kurortu, ataków i chamskich tekstów w jego wykonaniu, że o głupotach, które wygadywał nie wspomnę;

- pyskówki jednego z przedborskich biznesmenów;

- chamskich zaczepek pod adresem siedzących spokojnie kobiet;

- idiotycznych pytań kierowanych do publiczności;

- debilnych opowiastek na temat niewygodnych osób;

- bitaszosie i innych tego typu wynalazkach;

( ja tak mogę długo wymieniać, a moją prawdomówność sprawdzić można na nagraniach w necie, więc już tylko w kwestii wielu innych przykładów: ect ... ). 


To wszystko można zapomnieć, ale pamięta się jedno. I teraz wszyscy chórem: 

ROBIŁA NA DRUTACH! 

Jeszcze nie mogę Wam napisać o jakie sytuacje chodzi, a nawet jak mogę, to nie chcę. Ale coś Wam mili Czytacze zdradzę: choć ta znajoma na komisje i sesje przedborskiej RM od dawna nie przychodzi, bywamy razem w innym miejscu. Kto chce ten wie. Otóż z powodu jej DRUTÓW, doszło między nami do takiej jakby gry " że tak powiem". Po prostu obstawiamy: będzie o DRUTACH czy nie będzie? 


Jest za każdym razem!!! Choć do tego, co się akurat dzieje i o czym akurat jest mowa, te nieszczęsne DRUTY nie mają absolutnie nic. Inaczej: nie mają z tym nic wspólnego. 

I choć jak wcześniej zaznaczyłam, nie jestem jasnowidzem i jasnowidzów nie zatrudniam, a nikt mi z tego powodu nie postawił zarzutów, nie ukarał ani nie prześladował, to jednak obliczyłam sobie, że w niedalekiej przyszłości jeszcze 5 razy usłyszę o swojej znajomej, że ...” kupą mości panowie” ( Sienkiewicz, Potop): ona ROBIŁA NA DRUTACH. 


I weź się nie śmiej człowieku ... hahaha ... 

A co mi tam, to jeszcze nie koniec! Niektórzy, którzy ( hahaha) usiłują mnie czasem wychowywać ( leżę ze śmiechu za każdym razem), mają też problem ze swoimi telefonami komórkowymi. Sorki za szczerość, ale wydaje mi się, że średnio rozgarnięty człowiek używający tegoż sprzętu, a wchodzący do kościoła, sądu ( się sypnęłam jak widzę) albo np. na "obrady" - powinien wyłączyć komórkę. Albo przynajmniej wyciszyć. Ja tak robię za każdym razem. Natomiast niektórzy zapominają i ich telefony plumkają i dzwonią w najbardziej nieodpowiednich momentach. Albo w sądzie ( kiedyś na jednej rozprawie dzwoniły cztery, a jak już w końcu pod wpływem upomnień je wyłączono, odezwał się piąty), albo podczas posiedzeń radnych. Obejrzyjcie nagrania sesji, choćby tej ostatniej. Bez komentarza. Ale!!! Bo „ale” musi być 


Jak to jest, że dzwonki telefonów ( niektóre bardzo niegustowne, za to bardzo głośne), nigdy nie przeszkadzają w zachowaniu powagi "obrad" i skupieniu nad ważnymi problemami kurortu? A to że znajoma ROBIŁA NA DRUTACH przeszkadzało tak bardzo, że do dziś jest o tym mowa? Helołłł, może mi to ktoś wytłumaczyć, plizzzzzzzzzzz? 

Ponieważ ten tekst piszę we własnym domu, pozwólcie mili Czytacze, że skończywszy na tym co w poprzednim zdaniu, pójdę się teraz pośmiać. Zakładam się o czteropak, wróć! o butelencję dobrego wina, że też się śmiejecie, a fe! 

Ewidentnie lekceważycie powagę poruszonego tu przeze nie problemu! 

Hahaha ...

1 komentarz:

  1. Bardzo proszę.
    To proste, jeśli wyjdziemy od jednej z bajek o królestwie robotów S.Lema, tej o elektrycerzach, którzy nie mogli za dużo myśleć, bo im się elektryczne zwoje mózgowe grzały i mogły się przepalić.
    Obowiązywała więc dewiza: "byle nie myśleć".
    Ta sama zasada świetnie się sprawdza w królestwie, o którym mowa powyżej.
    Ktoś mający posłuch wśród poddanych kiedyś stwierdził, że "druciana historia" jest bulwersująca, naganna i w ogóle "be". Taki przekaz dnia rozciągający się na miesiące i lata.
    Przykłady, że myślenie w tym królestwie nie popłaca, a bezrefleksyjne wykonywanie poleceń ma długą tradycję i przynosi profity, można mnożyć w nieskończoność.
    Aha, ważna informacja o elektrycerzach: t e ż mieli oprócz zbroi zakute łby.

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.