Tekst zamieszczamy na prośbę autorki.
W "naszej małej ojczyźnie", w krainie mlekiem i miodem płynącej ( dla niektórych), jakiś czas temu rozpętano prawdziwą nagonkę na niepodporządkowanych. Na każdym kroku, o każdej porze, wszelkimi sposobami ... Bo niepisane prawo tej gminy brzmi: podziwiać, przytakiwać i bić pokłony majestatowi. To się opłaca.
Korzystają na takim układzie osoby, które potrafią dla własnych korzyści zapomnieć o wszelkich zasadach, również tych które dotyczą normalnego funkcjonowania w społeczeństwie. W imię własnego interesu, żeby im dobrze było.
Informuję
więc układnych i układowych ( skoro sami tego nie wiedzą), że ich
"dobrze" odbywa się zazwyczaj kosztem tych, którzy się nie sprzedali.
Tych, którzy widzą i oceniają prawidłowo to co się w tej gminie dzieje i
postępują zgodnie z zasadami, które oficjalnie głoszą. Mała jest
wiedza w tym temacie wśród tubylców.
To teraz zapytam: w imię
czego ktoś ma zawsze brać poprawkę na "uciemiężenie" innych? Zwłaszcza
gdy to "uciemiężenie" bywa fikcyjne i na pokaz ... Czy ktoś z
uprzywilejowanych i korzystających ze źródła łask zastanowił się kiedyś
nad tym, że ci, którzy dążą do prawdy i pracują za friko dla wszystkich,
mają gorzej, tylko nie robią z tego widowiska?
Pomijam
kopy z gatunku komplikującego życie, kopy konkretne, jakie zbiera kilka
osób w tej gminie. Bo jest to kwestia ich wyboru. Bo zawsze mogą zacząć
być lizusami, korzystać z ofert jakie im składano i sprzedawać się
nawzajem w celu osiągnięcia korzyści dla siebie. Że nie ten sort ludzi?
Ale wolna wola każdego ... wolny wybór, czy być człowiekiem, czy nie.
Więc
pomijam te sprawy, o których jeszcze nie pora rozmawiać i informować.
Ale uprzejmie donoszę, że "niektórym" to jeszcze za mało do osiągnięcia
pełnej satysfakcji i samozadowolenia. Więc jeszcze partolą wszystko co
jako - tako jest normalne, albo poza zasięgiem ich wpływów. Więc jeszcze
włażą buciorami ufajdanymi gnojem na tereny zakazane.
Metody
bywają żałosne. Ot choćby taki biuletyn urzędowy, w którym młoda osoba,
firmuje swoim nazwiskiem idiotyzmy na temat innych mieszkańców gminy.
Gminy zdominowanej przez układ, w którym siedzi po uszy. Widzieliście
choć jeden numer szmatławca, w którym by się nie czepiano osób
prywatnych? Czy taka redaktor naczelna, obojętnie która ( bo były już
trzy) zadała sobie troszkę trudu i sprawdziła czy prawdą jest to co
publikuje? Zapytała autora skąd czerpie swoje wybitne przemyślenia i
teorie na poziomie poniżej wszelkiego poziomu? Czy zapytała dlaczego za
publiczne pieniądze atakuje się prywatne osoby? Czy wie, jak powinien
wyglądać biuletyn gminny, co zawierać? Nie sądzę. Przypuszczam nawet, że
bywa zdziwiona, jak ktoś podejmie słuszne działania, aby to bezprawie
ukrócić. Są też inne, nazwijmy to - bardziej indywidualne sprawy, wstyd o
tym mówić.
Tu nigdy nie będzie
normalnie, jeśli ważniejsza będzie prywatna micha, najlepiej luksusowa, a
nie prawda, sprawiedliwość, uczciwość. Nie będzie normalnie, gdy
reprezentanci społeczeństwa będą marionetkami pociąganymi za sznurki.
Gdy elyyyty będą narzucać swoje zdanie i bez względu na ich
"indywidualne przymioty", znajdą posłuch. Choć to co się puszcza w eter
jest starannie wyreżyserowane i świadczy o etyce autorów. Ludzi z
charakterem przerobić się nie da takimi tandetnymi sztuczkami. Na nic
plucie, knucie i szczucie.
Przy
okazji dementuję: nikt nikogo nie zastraszył skutecznie ani nie
zniechęcił, ani nie odsunął. Ani na moment. Mówię to we własnym imieniu,
ale nie tylko. I dalej już tylko od siebie: nie łamię prawa, postępuję
uczciwie, brzydzę się kłamstwem. Czego najlepszym dowodem to, że nadal
chodzę z podniesioną głową. I że w ogóle chodzę jeszcze na wolności. Że
tracę czasem jakiś kontakt? Trudno, jeśli ma być oparty na fałszu, to
nawet mi nie żal. Ani myślę zabiegać o tych, którzy nie są warci mojej
przyjaźni, mam to wiecie gdzie. Tylko nadal się wkurzam, jak ktoś nie ma
odwagi mówić wprost i usiłuje swoje plany zrealizować przez tych,
którzy przy mnie są. Jestem zawsze gotowa na dialog ( prócz jednego
typa), ale nie będę się płaszczyć przed nikim, bo wiem, że postępuję
słusznie. I wara od mojej rodziny, bo robię się nieprzyjemna.
Po
dniu dzisiejszym jeszcze jedna uwaga i wiem, że adresat ( adresaci)
przeczyta, choć nie czyta. Ja mam też swoje sprawy. A won z tym
szpiclowaniem, śledzeniem każdego mojego kroku i naprzykrzeniem mi się o
każdej porze dnia. Zwłaszcza że zazwyczaj uprzejmie uprzedzam, że
czasem zajmuję się czymś innym. Cenię sobie swoją wolność i niezależność
i pilnuję, żeby mi nikt tego nie deptał. Podpowiadam sposób na tzw.
święty spokój. Żyć i pracować solidnie. Nie zostawiać wszystkiego na
ostatnią chwilę. Myśleć zanim się coś zrobi albo nie zrobi. Ogólnie -
myśleć. Nie wkurzać mnie, to i ja nie będę wkurzająca. Proste?
Miałam
dziś średni dzień, tak bywa i mam do tego prawo. Może stąd ten tekst.
Teraz mi przeszło, więc śpijcie spokojnie, bo ja też spokojnie spać
zamierzam. Jutro będzie lepiej. Prawdziwym moim przyjaciołom - ( muszę)
dzięks publiczne. Pozdrawiam.
Krystyna Koń
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.